to znaczy zgadując i szczegółowo opowiadając czytelnikowi — uczucia danych osobistości. Ale czyż ja, młody Francuz, urodzony na północ od Paryża, mogę mieć pewność, iż trafnie odgadnę to co się działo w tych włoskich duszach z r. 1559? Mogę co najwyżej zgadnąć co się wyda miłe i zajmujące czytelnikom francuskim z roku 1838.
Owa namiętność, władnąca uczuciami we Włoszech około roku 1559, żądała czynów nie słów. Toteż w niniejszem opowiadaniu bardzo mało będzie rozmów. Jestto ujemna strona tego przekładu, ile że nawykliśmy do długich rozmów naszych powieściowych bohaterów; rozmowa jest dla nich jak bitwa. Opowieść, dla której dopraszam się pobłażliwości czytelnika, ujawnia pewną właściwość, wprowadzoną we włoskie obyczaje przez Hiszpanów. Nie wyszedłem z roli tłumacza. Wierny obraz sposobu czucia w XVI wieku, a nawet sposobu opowiadania dziejopisa, którym, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, był jakiś szlachcic, dworzanin nieszczęsnej księżnej Palliano, stanowi, mojem zdaniem, główną zaletę tej tragicznej historji, o ile wogóle ma ona zalety.
Najsurowsza hiszpańska etykieta panowała na dworze księcia Palliano. Zważcie, że każdy kardynał, że każdy książę rzymski miał podobny dwór, a możecie sobie wytworzyć obraz, jaki przedstawiała w r. 1559 cywilizacja Rzymu. Nie zapominajcie, że była to epoka, kiedy król Filip II, potrzebując dla jakiejś intrygi głosów dwóch kardynałów, dał każdemu z nich dwieście tysięcy franków renty w beneficjach kościelnych. Rzym, mimo iż bez potężnej armji, był centrum świata. Paryż był w roku 1559 miastem dość sympatycznych barbarzyńców.
Jan Piotr Carafa, mimo iż pochodzący z jednej z najszlachetniejszych rodzin w Neapolu, miał charakter przykry, szorstki, gwałtowny, wręcz godny pastucha. Przywdział sukienkę (sutannę) i udał się młodo do Rzymu, gdzie znalazł pomoc w faworze swe-