Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/206

Ta strona została przepisana.

konsystorzu, nie mogąc się wstrzymać, rzekł do kardynała San Sisto, swego ulubionego bratanka:
Veramente, costui e un gran frate! (W istocie, tęgi mnich z tego człowieka!)
Następnych dni, zachowanie kardynała Montalto nie uległo zgoła odmianie. Przyjął, jak każe obyczaj, kondolencje kardynałów, prałatów i książąt rzymskich, ale z żadnym — bez względu na wiążące ich stosunki — nie pozwolił sobie na słowo bólu lub żałoby. Z każdym, po krótkiej uwadze o niestałości rzeczy ziemskich, umocnionej i popartej cytatami z Pisma lub z Ojców kościoła, odmieniał rozmowę i przechodził do miejskich nowin lub do osobistych spraw każdego; zgoła tak, jakby chciał pocieszyć swoich pocieszycieli.
Rzym był zwłaszcza ciekawy tego co się będzie działo podczas odwiedzin księcia Paola Giordana Orsini, któremu głos publiczny przypisywał śmierć Feliksa Peretti. Pospólstwo mniemało, że kardynał nie zniesie z bliska obecności księcia i rozmowy z nim sam na sam, tak aby miał nie zdradzić jakowym znakiem swoich uczuć.
W chwili gdy książę przybył, zebrała się ogromna ciżba na ulicy i koło bramy; mnogość dworzan wypełniała wszystkie pokoje, tak byli ciekawi śledzić twarze obu. Ale u żadnego z nich nie można było dostrzec nic nadzwyczajnego. Kardynał zachował wszystkie formy dworności; przybrał twarz nader wesołą, a sposób w jaki zwracał się do księcia odznaczał się wyszukaną uprzejmością.
W chwilę potem, siadając do karocy i znalazłszy się ze swymi poufałymi, książę Paweł nie mógł się wstrzymać i rzekł śmiejąc się: In fatto, e vero che costui e un gran frate! (Szczera prawda, że to jest tęgi mnich!) jakgdyby chciał potwierdzić prawdę słów, które się wymknęły papieżowi.
Roztropni ludzie myśleli, że zachowanie kardynała Montalto w tej okoliczności wymościło mu drogę do tjary; wiele bowiem osób powzięło o nim to mniemanie, iż z natury czy z cnoty chrze-