Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/56

Ta strona została przepisana.

Vanina nietylko nie potrzebowała hamować uniesień młodego carbonaro, ale zaczęła się lękać że ona jedna kocha... Ta tak dumna dotąd młoda dziewczyna gorzko uczuła bezmiar swego szaleństwa. Udawała wesołość, nawet chłód, przychodziła rzadziej, ale nie mogła się przemóc aby nie odwiedzać młodego chorego.
Missirilli, płonąc miłością, ale pomny swego niskiego urodzenia i swej godności, postanowił dać folgę uczuciom aż wtedy, gdy Vanina wytrwa tydzień bez widzenia go. Duma młodej księżniczki broniła się piędź po piędzi.
— Ba! powiedziała sobie wreszcie, jeżeli przychodzę do niego, to dla siebie, aby sobie sprawić przyjemność. Nigdy nie wyznam mu sympatji, jaką we mnie budzi.
Przesiadywała długo u Missirilla, który rozmawiał z nią tak, jakby to czynił wobec dwudziestu osób. Jednego wieczora, po dniu przez który nienawidziła go i przyrzekała sobie być dlań jeszcze surowsza i chłodniejsza niż zwykle, powiedziała mu, że go kocha. Niebawem została jego kochanką.
Było to szaleństwo, ale trzeba wyznać, że Vanina czuła się zupełnie szczęśliwa. Missirilli nie myślał już o rzekomych obowiązkach godności; kochał tak jak się kocha pierwszy raz w dziewiętnastym roku i we Włoszech. Miał wszystkie skrupuły najtkliwszej miłości; tak dalece iż wyznał tej dumnej księżniczce podstęp, do którego się uciekł aby obudzić jej miłość. Zdumiony był nadmiarem jej szczęścia. Cztery miesiące spłynęły bardzo szybko. Jednego dnia, chirurg oznajmił, iż wraca wolność choremu. Co mam począć? pomyślał Missirilli; zostać ukryty u jednej z najpiękniejszych osób w Rzymie? A podli tyrani, którzy mnie trzymali trzynaście miesięcy w więzieniu bez słońca, będą pewni, że mnie złamali! Italjo, jesteś naprawdę nieszczęśliwa, jeśli twoi synowie opuszczają cię tak łatwo!
Vanina nie wątpiła, że największem szczęściem Pietra byłoby zostać na zawsze przy niej; zdawał się u szczytu marzeń; ale jedno powiedzenie generała Bonaparte rozlegało się ironicznie w du-