rzam panu dosłownie prośbę tych biednych ludzi; muszą uzyskać to czego pragną, a nie co innego.
Rzecz była niesłychanie trudna. Monsignor Cantazara nie brał takich spraw lekko i wpuszczał do domu jedynie ludzi dobrze sobie znanych. Wśród tego życia, wypełnionego napozór ciągłą zabawą, Vanina, dręczona wyrzutami, była bardzo nieszczęśliwa.
Powolność, z jaką wlekły się wypadki, zabijała ją. Pełnomocnik ojca wystarał się jej o pieniądze. Czy miała opuścić dom ojcowski i udać się do Romanji aby próbować uwolnić kochanka? Mimo całego szaleństwa tej myśli, już miała ją wprowadzić w czyn, kiedy traf ulitował się nad nią.
Pewnego dnia, don Livio oznajmił jej:
— Dwóch karbonarjuszów z vente Missirilli przewiozą do Rzymu, z tem że mają być po wyroku straceni w Romanji. Wuj mój uzyskał to u papieża dziś wieczór. Tylko my dwoje w całym Rzymie znamy tę tajemnicę. Czyś zadowolona?
— Robi się z ciebie mężczyzna, odparła Vanina; możesz mi ofiarować swój portret.
W wilję dnia w którym Missirilli miał przybyć do Rzymu, Vanina znalazła jakiś pozór aby się udać do Citta-Castelana. W tem mieście nocują w więzieniu karbonarjusze, których się przewozi z Romanji do Rzymu. Ujrzała Pietra rano, kiedy opuszczał więzienie; był skuty, sam na wózku; zdawał się jej bardzo blady, ale zgoła nie złamany. Staruszka jakaś rzuciła mu bukiecik fiołków; Missirilli podziękował uśmiechem.
Widok kochanka obudził w Vaninie wszystkie wspomnienia i skrzepił jej zapał. Oddawna obdarzyła zaszczytnem wyróżnieniem ks. Cari, kapelana zamku św. Anioła, gdzie miał się dostać jej kochanek; wzięła tego zacnego księdza na spowiednika. To nie byle co w Rzymie być spowiednikiem księżniczki, bratanicy gubernatora.
Proces karbonarjuszów z Forli nie trwał długo. Aby się zemścić
Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/67
Ta strona została przepisana.