Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/70

Ta strona została przepisana.

jak wszystko pozwala się spodziewać, wysoko podniesie losy swej rodziny.
Minister porzucił wyraz niechęci; piękność Vaniny przyśpieszyła zapewne tę nagłą zmianę. Znana jest w Rzymie słabość monsignora Catanzara do ładnych kobiet; Vanina zaś, w swojem przebraniu, w obcisłych jedwabnych pończochach, w czerwonej kamizelce, w niebieskim fraczku ze srebrnemi galonami, z pistoletem w dłoni, — była czarująca.
— Moja przyszła siostrzenico, rzekł minister prawie ze śmiechem, puszczasz się na wielkie szaleństwo, i pewno nie ostatnie.
— Mam nadzieję, że osobistość tak roztropna, odparła Vanina, dochowa mi tajemnicy, zwłaszcza wobec don Livia; aby cię do tego zachęcić, drogi wujaszku, jeśli przyrzekniesz życie protegowanemu mojej przyjaciółki, dam ci całusa.
Tak wiodąc rozmowę w tonie wpół żartobliwym, w jakim damy rzymskie umieją załatwiać najważniejsze sprawy, Vanina zdołała nadać temu spotkaniu, zaczętemu z pistoletem w dłoni, charakter wizyty młodej księżnej Savelli u wuja swego, gubernatora Rzymu.
Niebawem monsignor Catanzara, odtrącając dumnie myśl aby miał sobie coś pozwolić narzucić postrachem, zaczął tłumaczyć siostrzenicy trudności z jakiemi byłoby połączone ocalenie Pietra. Tak rozmawiając, minister przechadzał się z Vaniną po pokoju; wziął karafkę lemoniady, która stała na kominku, i napełnił kryształową szklankę. W chwili gdy miał ją podnieść do ust, Vanina chwyciła ją i, potrzymawszy jakiś czas, upuściła na ogród niby przez roztargnienie. W chwilę potem, minister wyjął czekoladową pastylkę z bombonierki; Vanina odebrała mu ją i rzekła śmiejąc się:
— Uważaj, wujaszku, u ciebie wszystko jest zatrute; śmierć twoja była już postanowiona. To ja uzyskałam łaskę dla mego przyszłego wuja, aby nie wejść w rodzinę Savelli z próżnemi rękami.