tego biednego młodzieńca“. Wróciła do pokoju i zapaliła lampę. Była to rozkoszna chwila dla Juljana, który, wstydząc się swego kroku i jakby chcąc się ukryć jeszcze mimo ciemnej nocy, tulił się do olbrzymiego:pnia dębu, jednego z owych drzew o dziwacznych kształtach, które dziś jeszcze rosną nawprost pałacu Campireali.
W liście swoim, Juljan opowiadał, z najzupełniejszą prostotą, upokarzającą połajankę, jaka go spotkała ze strony ojca Heleny. „Jestem biedny, to prawda, ciągnął; niełatwo wyobraziłabyś sobie pani bezmiar mego ubóstwa. Mam tylko swój dom, który może zauważyłaś koło ruin albańskiego wodociągu; przy domu ogródek, który sam uprawiam i z którego warzywo stanowi mą żywność. Mam jeszcze winnicę, wydzierżawioną za trzydzieści talarów rocznie. Nie wiem, w istocie, czemu cię kocham; to pewna, że nie mogę żądać abyś dzieliła mą nędzę. A przecież, jeśli ty mnie nie pokochasz, życie straci dla minie wszelką wartość; zbyteczne mówić że oddałbym je tysiąc razy dla ciebie. A wszakże, przed twoim powrotem z klasztoru, życie to nie było nieszczęśliwe; przeciwnie, wypełniały je najświetniejsze marzenia. Toteż mogę powiedzieć, że widok szczęścia uczynił mnie nieszczęśliwym. Z pewnością wówczas nikt w świecie nie ośmieliłby się rzec mi słów, któremi mnie splugawił twój ojciec; sztylet mój wymierzyłby mi sprawiedliwość. Wówczas, przy mojej odwadze i broni, czułem się równy każdemu w świecie; niczego mi nie brakło. Obecnie wszystko bardzo się zmieniło; znam lęk. Zawiele tego pisania: może ty mną gardzisz! Jeśli, przeciwnie, masz dla mnie nieco litości, mimo ubogich sukien które noszę, zauważysz, że, co wieczora, kiedy północ dzwoni na wieży kapucynów na wzgórzu, znajduję się ukryty pod wielkim dębem, nawprost okna w które patrzę ciągle, domyślając się że to twoje okno. Jeśli nie gardzisz mną jak twój ojciec, rzuć mi kwiat z tego bukietu, ale uważaj aby się nie zahaczył o gzyms lub balkon twego pałacu“.
List ten odczytała Helena kilka razy; stopniowo oczy jej napełniły się łzami; patrzała tkliwie na wspaniały bukiet, związany
Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/91
Ta strona została przepisana.