stronę. Północ wybiła: usłyszeli szelest pod drzewami; ale, co ich napełniło zdumieniem, światło w oknach Heleny nie pojawiło się. Dziewczyna ta, dotąd prosta i żywa jak dziecko, zmieniła się zupełnie odkąd kochała. Wiedziała, że najmniejsza nierozwaga naraża życie ukochanego; gdyby taki możny pan jak jej ojciec zabił biedaka takiego jak Juljan Branciforte, (wystarczyłoby mu potem zniknąć na trzy miesiące, które opędziłby w Neapolu; przez ten czas przyjaciele w Rzymie załagodziliby sprawę i wszystko skończyłoby się ofiarowaniem lampy za kilkaset talarów na ołtarz modnej w tej chwili Madonny. Rano przy śniadaniu, Helena poznała z fizjognomji ojca, że jest mocno pogniewany; ze spojrzeń zaś jakie na nią rzucał ukradkiem, odgadła że to ona jest przyczyną gniewu. Natychmiast pobiegła przyprószyć nieco kurzem drzewce dwóch wspaniałych muszkietów, wiszących nad łóżkiem ojcowskiem. Posypała również lekką warstwą kurzu puginały i szpady. Cały dzień okazywała szaloną wesołość, biegała po domu po wszystkich piętrach, gotowa ostrzec Juljana w razie gdyby miała szczęście go ujrzeć. Ale nie było nadziei. Biedny chłopiec tak był upokorzony połajanką bogatego pana, że w dzień nigdy nie zjawiał się w Albano; obowiązek jedynie sprowadzał go w niedzielę na mszę do parafjalnego kościoła. Matka Heleny, która ją ubóstwiała i nie umiała jej niczego odmówić, wyszła z nią trzy razy tego dnia, ale napróżno; Helena nie spotkała Juljana. Była w rozpaczy. Cóż się z nią działo, kiedy wieczorem, oglądając broń ojcowską, ujrzała że muszkiety są nabite i że prawie wszystkie puginały i szpady poruszano! Od śmiertelnego niepokoju odrywało ją jedynie pilne baczenie, aby nie okazać, że się czegoś domyśla. Idąc do siebie o dziesiątej wieczór, zamknęła na klucz drzwi wychodzące na przedpokój matczyny; poczem przycupnęła przy oknie, leżąc na podłodze tak aby jej nikt nie mógł spostrzec z zewnątrz. Można sobie wyobrazić, z jakim lękiem słuchała bijących godzin; nie było już mowy o wyrzutach jakie sobie czyniła często iż tak szybko pokochała Juljana, co mo-
Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/93
Ta strona została przepisana.