swego wydania zestawiając ustępy tekstów i dając listę nieścisłości Stryjeńskiego. To ostatnie poprawne wydanie posłużyło tłumaczowi do sporządzenia niniejszego przekładu.
Nietylko brak zakończenia świadczy o tem, że utwór ten jest bruljonem. I w samym tekście znajdziemy sporo niekonsekwencji, rozbieżność chronologji, zaniedbania stylu — za które proszę nie winić tłumacza! — szkicowe traktowanie całych partyj. Nie wiemy, jakiby to wszystko przybrało kształt w ostatecznej formie; ale dla każdego, kto się poufniej interesuje literaturą, tem ciekawszy jest ten obraz wykluwania się utworu, ta — możnaby powiedzieć — tualeta, jaką autor robi swojemu dziecku. Zwłaszcza że, mimo wszystkich zaniedbań i szkicowości, tem silniej odcina się główna postać utworu, Lamiel, to harde dziecko ludu o niepodległych instynktach, to wcielenie kaprysu i woli, ciekawości i znudzenia, pełna niespodzianek i kontrastów, wywierająca na wszystkich nieodparty urok, rozpraszająca jak czarami nudę wszystkich... Och! gdyby się mogła pojawić w druku wówczas, sprawiłaby skandal z pewnością większy niż niedawna La Garçonne, której niewątpliwie jest wielką protoplastką. (Czyby się przyznała do tej progenitury, to inna sprawa...) Niech to da miarę skoku, jakim Stendhal wyprzedził swoją epokę, miarę niepodległości jego spojrzenia. Ta dziewczyna zuchwała, kontrolująca wszystko co jej do wierzenia podają, rozglądająca się, myśląca, śmiała do ostatnich granic cynizmu w doświadczaniu życia, zaledwie dziś staje się rzeczywistością. Wyobraźmy sobie scenę, gdy Lamiel każe się nieokrzesanemu Jaśkowi uczyć „miłości“, wyobraźmy ją sobie zwłaszcza na tle epoki romantycznej i mieszczańskiej zarazem. Wszak to było o wiele wprzód nim Pani Bovary Flauberta ściągnęła na autora proces o niemoralność i nim Dama Kameljowa zaczęła — przez parę lat daremnie! — szturmować do teatru. A wszak te dwie osoby to niewiniątka wobec Lamiel!
A epizod z księdzem Clement? Nie, stanowczo nie przypuszczam — gdyby nawet Stendhal skończył swoją Lamiel — aby ta książka mogła ujrzeć światło dzienne...
Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.