Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mówić do mnie jak do pokojówki księżnej. Byłam nią prawie, ale już nie jestem.
— Była pani lektorką, nigdy pokojówką, i matka moja widziała w pani swoją przyjaciółkę. Chciałbym też być pani przyjacielem, ale pod jednym warunkiem: to pani będzie grała rolę księżnej. Będzie pani doprawdy panią w całem znaczeniu tego słowa.
Początek ten podobał się dziewczynie: nieśmiałość młodego księcia głaskała jej dumę; ale ujemną stroną tego wrażenia było, że zawierało ono zbytnią domieszkę wzgardy.
— Żegnam pana, rzekła po kwadransie. Nie chcę pana widzieć jutro. Kiedy zaś książę wahał się z odejściem:
— Jeśli pan nie oddali się natychmiast, nie zobaczy mnie pan przez tydzień, rzekła rozkazująco.
Książę uciekł. Ucieczka ta zabawiła niesłychanie Lamiel; po tysiąc razy słyszała o szacunku, z jakim wszyscy traktowali tego jedynaka, dziedzica tak wielkiego imienia; bawiła ją ta zamiana ról.
Znajomość ciągnęła się dalej, ale w tym tonie; Lamiel była panią nie tylko samowładną, ale kapryśną. Jednakże, po dwóch tygodniach, zaczęła częściej naznaczać schadzki, ponieważ nudziła się popołudniu, kiedy nie mogła, dla zabawy, drażnić się z ładnym chłopcem. On szalał z miłości. Ona wciąż wymyślała nowe udręczenia.
— Niech się pan jutro ubierze czarno na spotkanie ze mną.
— Posłucham, rzekł Fedor, ale poco ten strój tak smutny?
— Umarł mój kuzyn, handlarz sera.
Bawiło ją wrażenie, jakie ten szczegół wywarł na młodym człowieku.
— Jeżeli kto się kiedy o tem dowie, powiadał sobie wracając smutno do zamku, będę ośmieszony na śmierć.
Prosił matki o pozwolenie powrotu do Paryża. Prawdopodobnie nie miałby siły tam pozostać; ale księżna odmówiła.