Lamiel miała tyle naturalnego wdzięku i tyle roztrzepania, że niebawem pani Le Grand nie rozstawała się z nią, tak się do niej przywiązała. Jej własny buduar wydawał się jej nudny, kiedy nie było w nim tej dziewczyny. Daremnie mąż wytykał jej nierozsądek takiego zbliżenia; pani Le Grand nie wiedziała co odpowiedzieć, ale sympatja jej do naszej heroiny rosła. Mieszkało w tym hotelu sporo młodych ludzi, nie liczących się z groszem; nadskakiwali pani Le Grand, która dość była rada widując ich w swoim buduarze. Zauważyła z przyjemnością, i powiedziała to mężowi, że wystarczało ich obecności aby zamurować usta młodej nieznajomej; to pewna że Lamiel nie starała się błyszczeć!
Jedyną namiętnością Lamiel była wówczas ciekawość; nie było istoty bardziej pytalskiej; może to było źródłem przyjaźni pani Le Grand, którą bawiło odpowiadać jej i tłómaczyć wszystko. Ale Lamiel rozumiała już że trzeba być szanowaną i nigdy nie wychodziła wieczór. Przykro jej było bez teatru, ale wspomnienie komiwojażerów czyniło ją ostrożną.
Lamiel czuła konieczność opowiedzenia swojej historji pani Le Grand, ale do tego celu trzeba było coś ułożyć; lękała się swego roztrzepania; nie była zdolna kłamać, bo zapominała swoich kłamstw. Spisała całą historję, i, aby ją móc zostawić w swojej komodzie, dała tej historji charakter listu z usprawiedliwieniem, zwróconego do wuja, pana de Bonia.
Powiedziała tedy pani Le Grand, że jest drugą córką pewnego podprefekta, którego nie może wymienić. Podprefekt ten, szalenie ambitny, miał pewne nadzieje że posunie się w najbliższym czasie na prefekta i nie umiał niczego odmówić zamożnemu wdowcowi, dobrze widzianemu w Kongregacji, który mu przyrzekł dwadzieścia jeden głosów nawróconych legitymistów. Ale ten pan de Tourte kładł jako warunek swoich dwudziestu jeden głosów że zaślubi Lamiel; ona zaś miała wstręt do jego żółtej twarzy oraz do jego szkaradnej dewocji.
Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.