— To bardzo proste, rzekła pani Le Grand: mojej poczciwej Lamiel spodobał się jakiś młodzieniec, który za cały majątek ma tylko nadzieje.
— Właśnie że nie! wykrzyknęła Lamiel; mniejbym się nudziła wówczas i wiedziałabym co począć z życiem. Miłość, która uchodzi za najwyższe szczęście, wydaje mi się czemś bardzo nudnem i śmiem powiedzieć mdłem.
— To znaczy może, że kochał panią ktoś nudny.
„Wpadłam, pomyślała Lamiel; trzeba wrócić do prawdy“.
— Nie, dodała możliwie z najszczerszą miną; umizgano się tylko do mnie: mój pierwszy galant nazywał się Berville i kochał tylko pieniądze. Drugi, przezywany „księciem“, był bardzo hojny, ale najpiękniejszym dniem mego życia był ten, w którym pozbyłam się jego widoku. Pewien wuj zostawił mi tysiąc pięćset pięćdziesiąt franków, miało się je nazajutrz zanieść do rejenta aby je ulokować. Poprosiłam, aby mi pokazano z bliska te piękne złote napoleony oraz banknot tysiącfrankowy; była ósma wieczór, ojciec wyszedł aby obrabiać swój wybór, a ja uciekłam przez ogród z trzema walizkami w których przywieziono z Paryża część mojej wyprawy, bo pan Tourte jest równie hojny jak brzydki, a to wiele powiedziane. Ojciec zwróci mu za te suknie, które mi się spodobały. Skoro się skończą wybory w naszym okręgu, a nominacja prefektów ukaże się w Monitorze, ojciec mój, jeśli zostanie prefektem, będzie tak szczęśliwy, ze mi przebaczy z łatwością. Sprawa będzie o wiele trudniejsza, o ile będzie nadal podprefektem. Ten pan Tourte trzęsie opinją w naszym okręgu; brat jego jest wielkim wikarjuszem.
Nazajutrz wieczór, Lamiel, zmuszona powtórzyć tę historję poczciwemu panu Le Grand, odczytała list do wuja. Zapomniała wyjaśnić swój paszport, rzekła tedy:
— Pewien podprefekt, urzędujący o sześć mil od nas, którego Pan de Tourte odstawił od mojej ręki, przyrzekł mi paszport przez pośrednictwo swego krewnego, mera w miasteczku niedaleko Rennes.
Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.