Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

żansów kazał je przewieść do Wersalu najętą furą. Nazajutrz rano, pani Le Grand otrzymała tradycyjny list:
— Kiedy pani będzie czytała te słowa... etc., etc.
Lamiel spuściła głowę, dławiła się od płaczu. Pan Le Grand wykrzyknął:
— No i tracimy tysiąc sześćset sześćdziesiąt siedem franków... I zaczął zestawiać realny rachunek hrabiego: chciał poznać swoją realną stratę; rachunek wystawiony wynosił tysiąc sześćset sześćdziesiąt siedem franków, rachunek rzeczywisty zaledwie dziewięćset.
— W zeszłym roku, straty nasze wynosiły cztery od sta od wpływu brutto; w tym roku wypadnie sześć od sta, nie mówię bowiem o wartości foteli biednego hrabiego i o jego porcelanie, może zresztą rozporządził niemi w testamencie.
Cała ta dyskusja nastroiła Lamiel bardzo czarno. Nie kochała hrabiego, to pewna; przygnębienie jej płynęło jedynie z uczuć prostej ludzkości.
W Wersalu, wśród towarzystwa pobożnego i jęczącego nad wszystkiem, hrabia umierał z nudów; ale był on przedewszystkiem rozsądny i właśnie ten rys jego rzadkiego rozsądku poprawił jego dolę. Aby być dobrze widzianym mimo swego ubóstwa, które zaczynało być widoczne, zaczął się zalecać do pewnej niemłodej margrabiny, pani de Sassenage, jednego z najmocniejszych filarów kongregacji w tych stronach. Jego twardy charakter, jego drapieżna próżność, zainteresowały margrabinę. Przestała się nudzić; aby go przykuć i zniewolić do nadskakiwania jej, margrabina nakłoniła go aby przystąpił do stronnictwa Kościoła. Hrabia, który umiał z rzadką zrącznością wyzyskiwać swoje nazwisko, rzekł poważnie:
— Nerwindowie wygaśli, ja jestem ostatnim z mego rodu, i muszę, dla chwały mego ojca i dla pamięci jaką Francja zachowała o tym bohaterze, przyjacielu Jourdana, poradzić się mojej siostry, baronowej de Nerwinde, w kwestji tego ważnego kroku.
Margrabina de Sassenage uznała za właściwe postarać się aby te słowa powtórzono baronowej, wciąż chorej, która, dzięki swej