lusze są najlepsze“, sprawiały, że patrzał bystro w oczy człowiekowi, który pozwalał sobie na tak niewczesną aluzję. Wytrącało go to z równowagi na cały dzień. Nękał go wówczas następujący problemat:
„Czy mam puścić mimo uszu, czy mam się obrazić?“
Od szesnastego roku życia, oblegały go te słowa: pokątny kapelusznik z przedmieścia w Perigueux. Jak można przypuszczać, że wnuka kapelusznika Boucaud wezmą za prawdziwego hrabiego? Kiedy wymieniano przy nim nazwisko Boucaud, czerwienił się, stąd ta nieruchoma fizjognomja; trzeba było ukrywać ten niepokój, który go ogarniał za każdym razem; stąd ta nieporównana zręczność w strzelaniu z pistoletu.
Idealna kochanka, któraby mu dała spokój a niebawem i szczęście, to byłaby kobieta wielkiego rodu, któraby powtarzała dziesięć razy dziennie:
— Tak, mój szlachetny Efraimie, jesteś prawdziwym hrabią, wszystko w tobie znamionuje człowieka wysoko urodzonego; nawet te drobne skazy w wymowie są iście wersalskie. Nawet śmiesznostki twoje są z czasu pana de Talleyrand.
Hrabia de Nerwinde powinienby być adjutantem władcy, którego prawa nie są dość uznane. Etykieta była jego silną stroną, istotą jego szczęścia, a żył w społeczeństwie w którem zdobywa się szlachectwo orgją, skandalem, grubijaństwem, żartami ze wszystkiego, nawet z rzeczy rzekomo czcigodnych. Co za życie dla wnuka kapelusznika!
Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.