tu! — czarna krawatka, skręcona jak postronek, nie kryjąca grubej i nie od dziś noszonej koszuli — był to biedny ksiądz Clement.
Lamiel kazała zatrzymać; lokaj schodzi, i każe na siebie czekać przynajmniej dwie sekundy, zajęty swemi białemi, dobrze obciągniętemi pończochami.
— Chodźże! rzekła niecierpliwie Lamiel, która nigdy się nie gniewała na służbę. Powiedz temu czarnemu panu, że pewna dama chce z nim mówić: proś go żeby wsiadł.
Lokaj był tak pięknie ubrany, a ksiądz Clement tak naiwny, że kłaniał się raz po raz lokajowi; na wszystko co ów mówił, ksiądz odpowiadał tylko:
— Ale, proszę pana, czem panu mogę służyć? Wreszcie ujrzał Lamiel i jak ubraną! Zaczerwienił się po białka, i kiedy lokaj trzeci raz powtarzał, że pani życzy sobie z nim mówić, biedny ksiądz wahał się jeszcze. Powóz, który przejechał ostrym kłusem między karetą Lamiel a chodnikiem, omal go nie zmiażdżył.
Lokaj wziął księdza pod ramię i popchnął go ku Lamiel, która rzekła:
— Ależ niechże ksiądz wsiądzie. Jeżeli ksiądz się wstydzi jechać ze mną, w takim razie pojedziemy w jaką odludną dzielnicę. Do Luxemburgu! krzyknęła na woźnicę. Jaka ja jestem szczęśliwa, że księdza widzę! mówiła.
Biedny ksiądz wiedział, że powinienby czynić dziewczynie wiele wyrzutów, ale był upojony lekkim zapachem wionącym z jej sukien. Nie znał się na elegancji, ale, jak wszystkie dusze zrodzone dla sztuki, miał jej poczucie, i nie mógł się dość napatrzeć tak prostemu na pozór strojowi Lamiel.
— Co za urok w tej prostej dziewczynie! Co za słodkie i boskie spojrzenie!
— Sądzę, że to moja tualeta jest przyczyną skrupułów księdza, rzekła.
Kiedy powóz wjeżdżał w ulicę du Dragon, Lamiel kazała się zatrzymać przed magazynem mód. Kupiła skromniutki kapelusz; wy-
Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.