Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

sens. — Ten mały ładaco, przybyły wczoraj, powiadał sobie proboszcz, chowa się w Paryżu; nigdy zaś nic dobrego nie wyjdzie z tej stolicy szyderstwa. Poco ten dzieciak jest tutaj? Miejsce honorowe rodziny jest tuż koło ołtarza; smarkacz mógł zauważyć smugę prochu, od którego zapaliły się żabki: jeżeli powie słowo, ci głupi chłopi, którzy uwielbiają jego rodzinę, będą powtarzali to jak wyrocznię.
Wszystkie te rzeczy tak zmąciły wymowę proboszcza, że spostrzegł, iż kobiety tłumnie opuszczają cmentarz. Musiał szybko skończyć kazanie, aby nie zostać sam.
W godzinę potem, ujrzałem straszliwego proboszcza, jak robił okropną scenę młodemu księżulkowi nazwiskiem Lamairette, preceptorowi Fedora, pytając go cierpko, czemu w kościele oddalił się od swego wychowanka.
— To raczej on, proszę Ojca, oddalił się ode mnie, odparł nieśmiało biedny księżyk: szukałem go wszędzie, a on, który mnie zapewne widział, dokładał wszelkich starań aby mnie unikać.
Ksiądz du Saillard połajał surowo księżyka i zagroził mu w końcu gniewem margrabiny.
— Odbierze mi ksiądz chleb, rzekł nieśmiało ksiądz Lamairette; ale doprawdy, między reprymendami księdza proboszcza a pani margrabiny, nie wiem co mam począć. Czy to moja wina, jeżeli młody hrabia, któremu własny lokaj powtarza cały dzień, że kiedyś będzie księciem i bogaczem, kładzie całą swą dumę w to, aby sobie drwić ze mnie?
Ta odpowiedź spodobała mi się, poszedłem ją powtórzyć margrabinie, którą to ubawiło.
— Wolałbym raczej wrócić do mego ojca, odźwiernego w pałacu Miossens w Paryżu, i ograniczyć moją ambicję do miejsca po nim.
— To wcale śmiało, wcale po jakobińsku, wykrzyknął du Saillard; ale kto ci powiada, że otrzymasz to miejsce, jeżeli ja ci wystawię złe świadectwo?