Kobiety, wyprawszy co żywo twarze i czepki, zajęły się bielizną usuwając z niej plamy błota.
Robota ta napełniała je wściekłością, toteż przerywały ją często, aby miotać nowe przekleństwa na doktora, mimo że, w tempie jakiem ruszył, zgadywały iż musi być o milę. Wreszcie zmęczyły się obelgami.
— Co do mnie, wykrzyknęła jedna z nich, Iwonka, jeśli Jasiek będzie chciał ze mną tańczyć, musi wprzód naprać doktora i przynieść mi pęk jego kudłów, który przypnę sobie niby kokardę do czepka.
— W takim razie twój Jasiek oberwie szrutem po łydkach, rzekła Piotrusia, bo to zdrajca ten doktór.
— A przytem taki piekielnik, rzekła trzecia, że nie wie co robi. Widać dobrze, że ty nie znasz historji Brunela.
— Iwony nie było jeszcze w Carville, była w służbie w Grandville, wykrzyknęła Piotrusia. Gruby Brunel z Dreville, ten od Maryśki Barbot, zaśpiewał doktorowi, kiedy przejeżdżał, jakąś piosenkę o jego garbie. Doktór, kiedy jechał na Kokosie, swoim ówczesnym koniu, nie namyśla się długo, chwyta fuzję, którą miał na plecach, i wali dwa razy w Brunela. Jedna lufa była nabita kulą; zranił Brunela w lewe ramię i w piersi tuż obok. Doktór przysiągł, że zapomniał o tej kuli; ale prokurator i tak kazał mu wypluć dziesięć ludwików.
Przez dobry kwadrans rozmowa kręciła się daremnie koło sposobu zemsty na doktorze. Praczki wściekłe były, że nie mogą nic wymyślić, kiedy wróciła pani Hautemare prowadząc Lamiel za rękę. Na ten widok, krzyki przybrały inny kierunek.
— Hehe! jest znowu ta sroka razem ze swoją miłą bratanicą! krzyknęła Piotrusia.
— Co ty nazywasz bratanicą? powiedz raczej djabelską córką!
— Co ty nazywasz djabelską córką? powiedz raczej bękarcichą, którą miała bez męża i którą kazała temu czopowi wziąć za swoją, a wydziedziczyć biednego bratanka Wilhelma.
Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.