du Saillard nie lubił się znaleźć sam na gościńcu w swoim kabrjolecie.
Z wielką tedy przyjemnością ujrzał pana Sansfin zjawiającego się u państwa Saint-Prix. Dwaj ci ludzie mogli sobie zrobić wzajem dużo złego i politykowali z sobą. Du Saillard nie umiał mówić; był to energiczny człowiek, dla którego zarząd prefektury byłby drobnostką. Patrzał na doktora jak na warjata ilekroć widział go brnącego w jakieś głupstwo przez wyskok próżności. Ale Sansfin, kiedy zapomniał o swoim garbie, umiał zabawić towarzystwo w salonie i oczarować gospodynię zamku. W okolicach Avranches jest dużo zamków, a ludzie się tam nudzą pomimo swego znaczenia.
Zwłaszcza u księżnej de Miossens ksiądz obawiał się złośliwych anegdot, które doktór umiał tak sprytnie opowiadać.
Du Saillard władał w pańskim zamku, wznoszącym się na cyplu, u stóp którego oglądaliśmy skromną pralnię w Carville.
Proboszcz i jego polityczny przyjaciel doktór obsypali się grzecznościami, a hrabina de Saint-Prix była zgorszona że tego rodzaju ludzie obierają jej salon na miejsce rozmowy.
Doktór odprowadził konno księdza, ale, kiedy się znalazł w domu sam, znów obiegła go czarna melancholja oraz wspomnienie pralni. W chwilę później zdarzyła mu się pociecha. Wezwano go do pięknego młodzieńca wysokiego blisko na sześć stóp, którego, w wieku zaledwie dwudziestu pięciu lat, powalił atak apoplektyczny. Doktór spędził przy nim całą noc, i stosując odpowiednie leczenie, miał tę przyjemność, aby widzieć, jak ten piękny egzemplarz ludzki skonał nad ranem.
— Oto wakuje piękne ciało, rzekł sobie; czemuż moja dusza nie może go zająć?
Doktór, jedyny syn wieśniaka wzbogaconego na dobrach narodowych, został lekarzem, aby się nauczyć dbać o siebie; został celnym myśliwym, aby się zawsze pokazywać z bronią żartownisiom. W nagrodę czynności często uciążliwej dla jego słabego zdrowia, patrzał od czasu do czasu na śmierć urodziwych mężczyzn oraz straszył
Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.