siłku natury żądnej jedynie bezruchu. Z chwilą gdy nie czuwały nad nią spojrzenia paru ex-pokojówek, biegła w podskokach przez szereg pokojów, które trzeba było przebyć aby dojść do pokoju księżnej. Ostrzeżona relacjami dworek, wielka pani kazała umieścić lustro w swoim salonie, aby móc widzieć tę wesołość ze swego fotela. Mimo że Lamiel była niezrównanie lekka, wszystko było tak spokojne w tym rozległym zamku, że hałas spowodowany jej skokami słychać było wszędzie; wszyscy byli zgorszeni, i to właśnie rozstrzygnęło o losie młodej wieśniaczki. Kiedy księżna była zupełnie pewna, że nie wpuściła do domu dziewczyny która przybiera tony panienki, oddała się z istnym szałem żywej sympatji jaką czuła do Lamiel. Lamiel nie rozumiała połowy wyrazów które czytała w Quotidienne. Księżna utrzymywała, że, aby dobrze czytać, trzeba rozumieć; na tej zasadzie uczyniła sobie tę przyjemność, aby tłómaczyć dziewczynie wszystko o czem mówiła gazeta. Nie była to mała rzecz; nieoczekiwanie dla księżnej, lekcje te stały się co wieczór źródłem bardzo interesującego zajęcia: dzięki temu, czytanie gazety trwało trzy godziny, zamiast pół. Wielka dama tłómaczyła młodej normandzkiej wieśniaczce, bardzo inteligentnej ale szalenie ciemnej, wszystkie sprawy życia; słowem, te komentarze dziennika, który posłaniec przynosił o ósmej, zapełniały często wieczór aż do północy.
— Jakto, już północ? wykrzykiwała wesoło księżna; byłabym myślała, że to najwyżej dziesiąta. Znów wieczór przyjemnie spędzony.
Księżna niecierpiała kłaść się wcześnie. Często lekcja zaczynała się nanowo nazajutrz rano i wreszcie — rzecz nie do wiary! — księżna, która powtarzała jeszcze dość często że to Normandowie zgubili Francję, oświadczyła że objaśnianie Quotidienne nie wystarcza do wychowania małej: w ten sposób nazywano Lamiel w zamku. Aby dobrze się wywiązywać z funkcji lektorki, mała powinna rozumieć nawet złośliwe anegdoty o żonach bankierów i innych żonach liberałów, któremi to anegdotami Quotidienne stroiła swoje szpalty. Mała czytała na głos Wieczory Zamkowe pani de Genlis, a następnie
Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.