ne wówczas słowo w ustach kobiety!), zabrania mu widywać się, zabrania pisywać do siebie, każe mu opuścić Medjolan; ledwie raz na dwa tygodnie wolno mu ją odwiedzić[1]. Co wycierpiał, jakie uczucia (przechodził gdy zbliżała się chwila tych odwiedzin, wyczytamy to wszystko — pod pseudonimami — w tej książce. Tracił oddech, gdy zobaczył kapelusik podobny do jej kapelusza na ulicy; musiał się opierać o mur ze wzruszenia gdy miał iść do niej z wizytą; drżał, kiedy się znalazł pod jej drzwiami. Opisuje taką noc, w której do rana stał pod jej domem, śledząc drżenie firanek jej okna.
Jeżeli są krytycy, którzy uważają za rzecz zbyteczną konfrontacje dzieł z życiem pisarza, ta książka mogłaby służyć za kontrargument. Ileż straciłaby wartości, jakże zmieniłby się jej sens, gdybyśmy, poprzez te analizy i wywody, nie czuli dławionych łez, nie słyszeli głuchego bicia serca?, „Dokładam wszelkich wysiłków, aby być suchym. Chcę nakazać milczenie memu sercu, które mniema że miałoby wiele do powiedzenia. Wciąż drżę, aby to co piszę nie było jedynie westchnieniem, wówczas gdy mi się zdaje że zanotowałem jakąś prawdę“...
Te trzy zdania, to IX rozdział książki, a mogłyby służyć za motto całej książce. Tak żył bez wzajemności, bez nadziei, w pobliżu kobiety w której widział całe szczęście. I nie byłby się wyrzekł swojej męki, nie chciałby za nic wrócić do chwili gdy Metylda była dla niego obojętną znajomą. To nieszczęście — wierzył w to — dawało mu więcej, niż jakiekolwiek inne szczęście.
Znamy niektóre jego listy do Metyldy. Och, jakże są cielęce!
- ↑ Kiedy obrażona Metylda zabroniła mu nawet pisywać do siebie, wówczas Stendhal, nie mogąc sobie dać rady z nadmiarem swych uczuć, zaczął pisać powieść, nie przeznaczoną do druku, tylko dla niej jednej. Powieści tej, która jest jego pierwszą powieścią wogóle, napisał tylko kilka kartek. Siebie odmalował tam pod postacią Polaka, oficera napoleońskiego nazwiskiem Polohki; jako czarny charakter zapowiada się zaborcza przyjaciółka, margrabina Traversi, zakochana w Metyldzie i zazdrosna o nią.