o jednym mężczyźnie, węzły zaś rodzinne czynią ten nawyk niezwyciężonym.
Jeżeli w wieku Ludwika XV i na jego dworze zdarzyła się wielka dama (pani de Choiseul) ubóstwiająca męża[1], to dlatego, iż zdawał się żywić tkliwą sympatję dla jej siostry, księżnej de Grammont.
Najbardziej zaniedbywana kochanka, z chwilą gdy okaże że woli innego mężcyznę, odejmuje nam spokój i budzi wszystkie pozory namiętności.
Odwaga Włocha to napad gniewu, odwaga Niemca to chwila pijaństwa, odwaga Hiszpana to gest dumy. Gdyby istniał naród, w którym odwaga byłaby często jedynie punktem honoru, między żołnierzami każdej kompanji, między pułkami każdej dywizji, wówczas, w porażce — ponieważ nie byłoby już porównania — nie byłoby sposobu zatrzymać armję tego narodu[2]. Przewidzieć niebezpieczeństwo i starać się mu zaradzić, byłoby ostateczną śmiesznością wobec tych próżnych zmykaczy.
„Wystarczy wziąć do ręki jakikolwiek opis podróży wśród dzikich Północnej Ameryki — powiada jeden z najmilszych filozofów francuskich[3] — aby się dowiedzieć, iż zwykłym losem jeńców jest nietylko to że ich palą żywcem i zjadają, ale przedtem przywiązują ich do słupa w pobliżu płonącego stosu, aby ich przez szereg godzin dręczyć wymysłami najokrutniejszej i najwyszukańszej wściekłości. Trzeba czytać co opowiadają o tych potwornych scenach podróżnicy, świadkowie kanibalskiej radości obecnych, a zwłaszcza szału kobiet i dzieci, oraz piekielnej rozkoszy z jaką silą się współzawodniczyć w okrucieństwie. Trzeba widzieć jak to wzmacnia heroizm i niewzruszoną stałość jeńca, który nietylko nie