„Po licznych miłostkach, księżna de Berri zakochała się na dobre w panu de Riom, młodszym synu, p. d’Aydie, siostrzeńcu pani de Biron. Nie miał ani postawy ani dowcipu; było to ciężkawe chłopczysko, niski, pyzaty i blady; popryszczony na twarzy, wyglądał jak jeden wrzód; ale miał ładne zęby. Nie śniło mu się o tem, aby miał wzbudzić miłość, która, w mgnieniu oka, doszła niemal do szału i trwała ciągle, nie przeszkadzając zresztą miłostkom i zboczeniom. Riom nie miał ani grosza; zato licznych braci i siostry, którzy również mieli nie więcej. Pan de Pons i jego żona, dama dworu księżnej de Berri, krewni ich i ziomkowie, sprowadzili tego chłopaka, wówczas porucznika dragonów, aby spróbować coś zeń zrobić. Ledwie przybył, kaprys księżnej wybuchł, i Riom stał się panem w Luksemburgu.
„Pan de Lauzun, którego był stryjecznym wnukiem, śmiał się z tego w kułak; był uszczęśliwiony; miał uczucie, że się w nim niejako odradza on sam w Luksemburgu z czasów Mademoiselle. Dawał mu rady, a Riom, który był z natury łagodny, grzeczny i pełen uszanowania, słuchał; ale niebawem poczuł siłę swych powabów, którym mógł dać cenę jedynie niezrozumiały kaprys tej księżniczki. Nie nadużywając swej władzy wobec innych, zjednał sobie powszechną sympatję; ale z księżną postępował tak, jak niegdyś pan de Lauzun z Mademoiselle. Niebawem zaczął się ubierać w najdroższe koronki, najbogatsze stroje, miał wbród pieniędzy, pierścieni, klejnotów; drożył się z sobą, drażnił umyślnie zazdrość księżnej i sam udawał zazdrosnego; często doprowadzał ją do łez. Stopniowo sprawił, że nic, nawet najobojętniejszej rzeczy, nie mogła zrobić bez jego zezwolenia: to, gdy była gotowa jechać do Opery, kazał jej zostać; to znów kazał jej iść wbrew ochocie; zmuszał ją do uprzejmości dla kobiet których nie lubiła albo o które była zazdrosna, a do niegrzeczności dla mężczyzn którzy jej się podobali a o których on udawał zazdrosnego. Nawet w stroju nie miała swobody; dla zabawy kazał się jej przeczesać lub zamienić suknię kiedy była zupełnie gotowa; i to tak często, a niekiedy tak publicznie,
Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/140
Ta strona została przepisana.