miasta, nazwa zaś jego mieszkańców uchodzi zawsze w tamtem mieście za synonim jakiejś szpetnej przywary. Papieże umieli zrobić z tego pięknego kraju ojczyznę nienawiści.
Ten zaściankowy patrjotyzm jest wielką moralną raną Włoch; to jadowity tyfus, który będzie miał zgubne skutki długo jeszcze po strząśnięciu jarzma pociesznych książątek.
Jedną z form tego patrjotyzmu jest zaciekła nienawiść do wszystkiego co obce. Tak np. uważają Niemców za głupców i wściekają się kiedy im mówić: „Cóż wydały Włochy w XVIII w. równego Katarzynie II albo Fryderykowi Wielkiemu? Gdzie macie park, który możnaby porównać z najmniejszym ogrodem niemieckim, wy którzy przy swoim klimacie istotnie potrzebujecie cienia?“
7. W przeciwieństwie do Anglików i Francuzów, Włosi nie mają żadnych uprzedzeń politycznych; umieją tam na pamięć wiersz la Fontaine’a:
Notre ennemi c’est notre maître[1].
Arystokracja, opierająca się na księżach i na stowarzyszeniach biblijnych, to dla nich stara komedja, która ich śmieszy. W zamian za to, Włoch potrzebuje trzechmiesięcznego pobytu we Francji aby zrozumieć w jaki sposób kupiec korzenny może być reakcjonistą.
8. Jako ostatni rys pomieściłbym niewyrozumiałość w dyskusji, oraz gniew z chwilą gdy ktoś nie znajdzie pod ręką argumentu aby zmiażdżyć przeciwnika. Wówczas widzi się jak Włoch blednie. Jest to jedna z form nadzwyczajnej pobudliwości, ale nie jest to miła forma; tem samem jedna z form, które najchętniej przyjmuję jako dowód jej istnienia.
Zapragnąłem oglądać miłość wieczną i, po wielu trudnościach, uzyskałem, że mnie przedstawiono dziś wieczór kawalerowi C. i jego kochance, z którą żyje od pięćdziesięciu czterech lat. Wyszedłem rozczulony z loży tych miłych staruszków; oto sztuka szczęścia, sztuka nieznana tylu młodym.
- ↑ „Nasz pan, to nasz wróg“.