Obecne wychowanie dziewcząt, owoc przypadku i najgłupszej pychy, zostawia w nich odłogiem zdolności najświetniejsze i najbogatsze w szczęście dla nich samych i dla nas. Ale gdzież jest roztropny człowiek, któryby wykrzyknął bodaj raz w życiu:
I że kobieta doszła swych rozumów miary,
W Paryżu, największą pochwałą dla panny na wydaniu jest zdanie: „Ma wiele słodyczy“ i, siłą owczego pędu, nic skuteczniej nie działa na głupców, szukających żony. Zobaczcie ich w dwa lata później, przy śniadaniu, sam na sam z żoną w pochmurny czas, w czapce na głowie, w otoczeniu trzech dryblasów lokajów.
W r. 1818, wniesiono w Stanach Zjednoczonych prawo, skazujące na trzydzieści cztery batogi tego, ktoby nauczył czytać murzyna z Wirginji[1]. Konsekwentne i rozumne prawo!
Czyż same Stany Zjednoczone użyteczniejsze były matce ojczyźnie wówczas gdy były u niej w niewoli, niż od czasu gdy stały się jej równe? Jeżeli praca człowieka wolnego warta jest dwa lub trzy razy więcej od pracy tegoż człowieka w niewoli, czemu nie miałoby być tak samo z myślą owego człowieka?
Gdybyśmy śmieli, wychowywalibyśmy młode dziewczęta wręcz jak niewolnice; dowodem tego jest, że z rzeczy użytecznych umieją jedynie to, czegośmy ich nie chcieli nauczyć.
Ale tę odrobinę wykształcenia, które na nieszczęście uszczkną, obracają przeciw nam, powiedzą pewni mężowie. Bezwątpienia.
- ↑ Żałuję, że nie mogę odnaleźć we włoskim rękopisie cytatu z urzędowem źródłem tego faktu; pragnąłbym aby można było zadać mu kłam.