kształceniu. Nietylko Paryżanka posiada więcej cnót w r. 1820 niż w r. 1720, za systemu Lawa i regencji, ale także córka najbogatszego ówczesnego finansisty otrzymywała wychowanie gorsze niż dziś córka najskromniejszego adwokata. Czy są przez to gorszemi gospodyniami? Z pewnością nie. I czemu? bo bieda, choroba, wstyd, instynkt zmuszają do tego. To tak, jakby ktoś powiedział o oficerze, który się robi zbyt światowy, że oduczy się jeździć konno; zapominacie, że złamie rękę za pierwszym razem kiedy sobie pozwoli na coś podobnego.
Zdobycze myśli wydają u obu płci te same dobre i złe skutki. Próżności nie zbraknie nam nigdy, nawet przy najzupełniejszym braku podstaw; weźcie mieszkańców małego miasteczka! Zmuśmy tę próżność bodaj, aby się wspierała na prawdziwych przymiotach, na przymiotach miłych lub pożytecznych dla społeczeństwa.
Pół-głupki, porwane rewolucją która wszystko zmienia we Francji, zaczynają się godzić od dwudziestu lat, że kobiety mogą coś robić; ale powinny się oddawać zajęciom właściwym swej płci: hodować kwiaty, układać zielniki, karmić kanarki, t. zw. niewinne przyjemności.
Te niewinne przyjemności więcej są warte niż próżnowanie. Zostawmy to gąskom, jak zostawiamy dudkom chwałę układania kupletów na imieniny pana domu. Ale czy szczerze chciałby ktoś zaproponować pani Roland lub mistress Hutchinson[1] aby spędzały czas na hodowaniu bengalskich różyczek?
Całe to rozumowanie znaczy poprostu, iż chce się móc powiedzieć o swoim niewolniku: „Jest za głupi, aby być złym“.
Ale, zapomocą pewnego prawa zwanego sympatją, prawa natury, którego coprawda pospolite oczy nie spostrzegą nigdy, braki twojej towarzyszki życia nie szkodzą twemu szczęściu w tej pro-
- ↑ Obacz pamiętniki tych wspaniałych kobiet. Mógłbym przytoczyć inne nazwiska, ale są nieznane publiczności, zresztą nie można, choćby najpochlebniej, pokazywać palcem osób żyjących.