Prozaiczny, to nowy wyraz, który niegdyś wydawał mi się śmieszny, bo trudno o coś chłodniejszego niż nasze poezje. Jeżeli istnieje od pięćdziesięciu lat jakiś żar we Francji, to z pewnością w prozie.
Ale, ostatecznie, contessina L. używała słowa prozaiczny, lubię tedy je pisać.
Określenie to znajduje się w Don Kiszocie oraz w idealnym kontraście pana i giermka. Pan, wysoki i blady: giermek tłusty i rumiany. Pierwszy — wcielenie heroizmu i dwornośoi; drugi — samolubstwa i służalstwa. Pierwszy nadziany romansowemi i czułemi ideałami; drugi — wzór życiowego sprytu, zbiornik roztropnych przysłów. Pierwszy, wciąż karmiący swą duszę bohaterskiemi i awantumiczemi rojeniami; drugi przeżuwający jakiś stateczny plan, w którym nie omieszkał wziąć w rachubę wszystkich małych, niskich i samolubnych drgnień ludzkiego serca.
W chwili gdy pierwszemu powinnaby otworzyć oczy katastrofa jego wczorajszych urojeń, już zaprzątają go nowe zamki na lodzie.
Trzeba mieć prozaicznego męża a romantycznego kochanka.
Marlborough miał duszę prozaiczną; Henryk IV, zakochany w pięćdziesiątym roku w młodej księżniczce, która nie zapomniała o jego wieku, miał serce romantyczne[1].
Mniej jest dusz prozaicznych wśród szlachty niż wśród ludu.
Wada handlu: czyni prozaicznym.
Nic bardziej zajmującego niż miłość; w niej wszystko jest nieprzewidziane, a osoba działająca jest ofiarą. Nic bardziej płaskiego
- ↑ Dulaure, Historja Paryża.
Niema scena w apartamencie królowej tuż po ucieczce księżnej de Condé; ministrowie kulący się w milczeniu pod ścianą; król przechadza się wielkiemi krokami.