Zillietti powiadał mi o północy u miłej marchesiny R....: „Nie pójdę na obiad do San-Michele (nazwa gospody); wczoraj powiedziałem parę konceptów, rozmawiałem wesoło z C***, mogłoby to ściągnąć na mnie uwagę“.
I nie myślcie, aby Zilietti był głupiec lub tchórz. Jest to dorzeczny i bardzo bogaty obywatel tego ¡szczęsnego kraju.
W Ameryce godny podziwu jest rząd a nie społeczeństwo. Gdzieindziej, to rząd czyni zło. Zamienili role w Bostonie; rząd uprawia tam obłudę, aby nie razić społeczeństwa.
Kiedy we Włoszech młode dziewczęta kochają, poddają się całkowicie natchnieniu przyrody. Conajwyżej wspomagają się paroma trafnemi zasadami, których nabyły podsłuchując pod drzwiami.
Jakgdyby przypadek chciał aby wszystko tutaj sprzyjało naturalności, nie czytują romansów, dla tej prostej przyczyny że ich tu niema. W Genewie i we Francji, przeciwnie, szesnastolatki kochają się aby przeżywać romans i pytają same siebie przy każdym postępku, niemal przy każdej łzie: „Czy nie jestem podobna do Julji d’Etanges?“.
Mąż młodej kobiety, ubóstwianej przez kochanka, którego ona trzyma zdala i ledwie dopuszcza do ucałowania ręki, posiada co najwyżej grube zadowolenie fizyczne, tam gdzie ów kochanek znalazłby rozkosze i upojenia najżywsze na ziemi.