Nic fałszywszego nad tę maksymę: „Nikt nie jest bohaterem dla swego lokaja“, lub raczej nic prawdziwszego w sensie monarchicznym: bohater sztuczny, jak Hipolit w Fedrze. Desaix, naprzykład, byłby bohaterem nawet dla swego lokaja (nie wiem coprawda czy go miał), i bardziej jeszcze dla lokaja niż dla kogo innego. Bez dobrego tonu i nieodzownej domieszki komedji, taki Turenne albo Fenelon byliby Desaixami.
Oto bluźnierstwo. Ja, Holender, śmiem rzec, że Francuzi nie znają prawdziwej przyjemności rozmowy ani teatru: zamiast odpoczynku i swobody, to praca. W liczbie utrudzeń które przyśpieszyły śmierć pani de Stael, wymieniano trudy rozmowy w ciągu ostatniej zimy[1].
Napięcie nerwów słuchu dla usłyszenia każdej nuty, dość dobrze tłumaczy fizyczną rozkosz muzyki.
Ladacznice najbardziej upadla przeświadczenie — ich własne i ogółu — że one czynią coś bardzo złego.
Ostrzeż, w czasie odwrotu armji, włoskiego żołnierza o jakiemś bezcelowem niebezpieczeństwie, podziękuje ci i będzie się go starał uniknąć. Ukaż, przez ludzkość, to samo niebezpieczeństwo Francuzowi, będzie myślał że go wyzywasz i przez punkt honoru rzuci się w nie naoślep. Gdyby śmiał, starałby się zadrwić z ciebie.
- ↑ Pamiętniki Marmontela, rozmowa z Monteskiuszem.