nać z kilkoma listami z Nowej Heloizy, z listami Zakonnicy portugalskiej, panny de Lespinasse, Zofji do Mirabeau, Wertera, etc., etc.
Poezja, ze swemi uświęconemi porównaniami, ze swą mitolog ją w którą poeta nie wierzy, ze swą godnością stylu à la Louis XIV i aparatem ozdóbek rzekomo poetycznych, jest o wiele niższa od prozy, gdy chodzi o to aby dać jasny i wierny obraz wzruszeń serca; a w tym zakresie wzruszyć można jedynie jasnością.
Tibullus, Owidjusz, Propercjusz lepszy mieli smak od naszych poetów: odmalowali miłość taką, jaka mogła istnieć u dumnych obywateli rzymskich; a i oni żyli za Augusta, który, zamknąwszy świątynię Janusa, starał się zmienić obywateli w uległych poddanych.
Kochanki tych trzech wielkich poetów były to kobiety zalotne, niewierne i przedajne; oni sami szukali u nich jedynie rozkoszy fizycznych i sądzę że nigdy się im nie śniło o wzniosłych uczuciach[1], jakie, w trzynaście wieków później, wzbierały w sercu tkliwej Heloizy.
Czerpię następujący ustęp z wykwintnego pisarza, znającego o wiele lepiej ode mnie poetów łacińskich:
„Świetny talent Owidjusza[2], bogata wyobraźnia Propercego, tkliwa dusza Tibulla natchnęły ich niewątpliwie poezją różnych odcieni, ale kochali oni w jednaki sposób kobiety mniej więcej jednego gatunku. Pragną, zdobywają, bywają zdradzeni, są zazdrośni, kłócą się i godzą; i znowuż oni są niewierni, uzyskują przebaczenie i odnajdują szczęście, zmącone niebawem nawrotem tych samych kolei.
„Korynna jest mężatką. Pierwsza lekcja, jaką jej daje Owidjusz, to sztuka oszukiwania męża; znaki, jakie mają sobie dawać przy nim i przy ludziach aby się porozumieć i aby ich nie zrozu-