da, wolna, bogata, może niebrzydka. Życzę tego samego wszystkim kobietom w Messynie“. Owa urocza kobieta, która nie chciała mi być czem innem jak tylko przyjaciółką, to ta sama, która dała mi poznać lube poezje księdza Melli w djalekcie sycylijskim; rozkoszne poezje, mimo że jeszcze popsute mitologją.
Publiczność paryska ma pewien kres uwagi, mianowicie trzy dni; po upływie tego czasu, dajcie jej śmierć Napoleona lub skazanie Berangera na dwa miesiące więzienia, najzupełniej to samo wrażenie, lub to samo poczucie nietaktu człowieka, któryby wspomniał o tem czwartego dnia. Czy każda wielka stolica musi być taka, lub czy to wynika z paryskiej dobroci i lekkomyślności? Dzięki arystokratycznej dumie i obolałej nieśmiałości, Londyn jest jedynie zbiornikiem pustelników. To nie stolica. Wiedeń, to poprostu oligarchia dwustu rodzin, otoczonych stupięćdziesięcioma tysiącami rękodzielników lub domowników na ich usługach; to również nie stolica. Neapol i Paryż, jedyne dwie stolice. (Wyciąg z Podróży Birkbecka, str. 371).
Gdyby istniała epoka, w której, wedle pospolitych teoryj nazwanych rozsądnemi przez przeciętnych ludzi, więzienie mogłoby być znośne, to niewątpliwie ta, kiedy, po kilkoletniem zamknięciu, jedynie miesiąc lub dwa dzielą od chwili wypuszczenia na wolność. Ale krystalizacja rozrządza inaczej. Ostatni miesiąc jest cięższy niż ostatnie trzy lata. Pan d’Hotelans widział w domu karnym w Melun, jak wielu więźniów odsiadujących oddawna karę, doszedłszy ostatnich miesięcy dzielących ich od dnia swobody, umierało z niecierpliwości.
Nie mogę się oprzeć przyjemności przepisania listu, pisanego złą angielszczyzną przez młodą Niemkę. Jest tedy faktem, że istnie-