Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/320

Ta strona została przepisana.

„Sądziłem, że będą mnie ścigać. Nie bardzo wiedząc co czynię, udałem się do portu, na pomost. Wyznaję, że straciłem nieco głowę, widziałem przed sobą jedynie gilotynę.
„Właśnie jakiś okręt wypływał z portu przy bardzo wzburzonem morzu; był już o jakich dwadzieścia sążni od pomostu. Naraz słyszę od strony morza krzyki, jakgdyby mnie ktoś wołał. Widzę nadpływającą łódkę. — „Dalej, siadać, czekają na pana“. Siadam machinalnie do łódki. Był tam człowiek, który mi szepnął: „Widziałem jak pan chodzi po pomoście z przerażoną miną, pomyślałem, że to może jakiś nieszczęśliwy wywołaniec. Powiedziałem, że pan jest moim przyjacielem, któregom oczekiwał; udaj morską chorobę i skryj się na dole w ciemnym kącie“.
— Och, cóż za piękny czyn, wykrzyknęła pani domu zaledwie oddychając, wzruszona do łez długą i wymowną opowieścią księdza. Ileż dzięków musiała Wasza Eminencja złożyć szlachetnemu nieznajomemu! Jakże on się nazywał?
— Nie wiem, odparł ksiądz nieco zakłopotany.
Nastała w salonie chwila głębokiego milczenia.

CLXVIII
Ojciec i syn.
Dyalog z r. 1787.

Ojciec (minister...) — Winszuję ci, mój synu; bardzo to miło dla ciebie być zaproszonym do księcia ***. Dla człowieka w twoim wieku to wielkie odznaczenie. Pamiętaj stawić się w pałacu *** o szóstej.
Syn. — Mam nadzieję, że i ty, ojcze, będziesz na tym obiedzie.
Ojciec. — Książę *** zawsze bardzo łaskaw dla naszej rodziny; podejmując cię pierwszy raz, i mnie raczył zaprosić.
Syn, młody człowiek dobrze urodzony i starannie wychowany, nie omieszkał stawić się w pałacu *** o szóstej. Podano do stołu