jakie sprawiają na tym młodym człowieka pani szlachetne włoskie rysy, oczy jakich nigdy nie widział, zupełnie odpowiada procesowi krystalizacji na tej gałązce którą pani trzyma i która się pani wydaje tak piękna. Odarta z liści przez mrozy zimowe, z pewnością nie miała nic olśniewającego. Krystalizacja soli okryła czarną gałązkę tak lśniącemi i licznemi djamentami, że jedynie tu i ówdzie można dojrzeć gałązkę taką jak jest.
— Cóż stąd za wniosek? spytała pani Gherardi.
— Że ta gałązka wiernie przedstawia Ghitę, jak ją widzi wyobraźnia młodego oficera.
— To znaczy, łaskawy panie, że pan widzi tyleż różnicy między mną rzeczywistą, a mną widzianą oczami tego sympatycznego młodzieńca, co między zeschłą gałązką a djamentową egretką, jaką ofiarowali mi górnicy?
— Pani, młody oficer odkrywa w pani przymioty, których my, dawni przyjaciele, nigdyśmy nie widzieli. Nie mogliśmy się dopatrzyć, naprzykład, wyrazu tkliwej i współczującej dobroci. Ponieważ ten młodzieniec jest Niemcem, pierwszym przymiotem kobiety w jego oczach jest dobroć, natychmiast tedy widzi w pani wyraz dobroci. Gdyby był Anglikiem, ujrzałby w pani arystokratyzm i lady like[1] jakiej księżnej; ale gdyby był mną, widziałby panią taką jaką jesteś, ponieważ oddawna, na swoje nieszczęście, nie mogę sobie wyobrazić nic bardziej uroczego.
— A, rozumiem, rzekła Ghita; z chwilą gdy zaczynacie zajmować się kobietą, widzicie ją już nie taką jak jest, ale taką jaką chcecie widzieć. Korzystne złudzenia, jakie rodzą się z tego pierwszego zainteresowania, porównywa pan z temi ładnemi djamentami, pokrywającemi ogołoconą gałązkę, a widzialnemi, niech pan to zważy, jedynie oku tego młodego człowieka który zaczyna kochać.
— Oto, podjąłem, przyczyna, że rozmowy zakochanych wydają
- ↑ Wzięcie — wielkiej damy.