Huberta, raczą przybyć aby wybijać stryjowi jego samy i przy obiedzie opowiadają, nieproszeni, znamienite czyny swej młodości.
„Byłożby to możliwe, wielki Boże! aby on był biedny! W takim razie, niczego nie brak memu szczęściu!“ Wstała ponownie, aby zapalić nocną lampkę i poszukać obliczeń swego majątku, które kiedyś krewniak jakiś wypisał na okładce książki. Opiewało ono na siedemnaście tysięcy funtów renty w chwili zamęźcia, z czasem zaś czterdzieści lub pięćdziesiąt tysięcy. Kiedy Ernestyna dumała nad tą cyfrą, wybiła czwarta; zadrżała: „Może jest już dość jasno, bym mogła ujrzeć ukochane drzewo“. Otwiera żaluzje; w istocie ujrzała wielki dąb i jego ciemną zieleń, ale dzięki blaskowi księżyca; brzask był jeszcze daleko.
Ubierając się rano, rzekła sobie: „Nie przystoi, aby kochanka czterdziestoletniego mężczyzny ubierała się jak dziecko“. Godzinę szukała w szafie sukni, kapelusza, które stworzyły razem całość tak dziwaczną, iż, kiedy się zjawiła w jadalni, stryj, guwernantka i stary botanik nie mogli się wstrzymać, aby nie parsknąć głośnym śmiechem. „Podejdź-no bliżej, rzekł stary hrabia de S..., dawny kawaler św. Ludwika, ranny pod Quiberon; zbliżno się, Ernestynko; odziałaś się tak, jakbyś się chciała przebrać za czterdziestoletnią damę“. Na te słowa, dziewczyna zaczerwieniła się, najżywsze szczęście odbiło się w jej rysach. „Dalibóg! rzekł dobry stryjaszek pod koniec śniadania do botanika; to jakiś zakład: nieprawdaż, mój drogi, że Ernestyna wygląda dziś conajmniej na lat trzydzieści? Zwłaszcza kiedy się zwraca do służby, przybiera jakąś ojcowską minkę niewymownie pocieszną; parę razy wystawiłem ją na próbę, aby potwierdzić to spostrzeżenie“. Uwaga ta zdwoiła radość Ernestyny, jeśli można użyć tego słowa na określenie szczęścia bez granic.
Z trudem wyrwała się po śniadaniu z towarzystwa. Stryj z botanikiem prześladowali ją bez końca jej starością. Wróciwszy do siebie, Ernestyna spojrzała na dąb. Pierwszy raz od dwudziestu godzin chmurka zaciemniła jej szczęście, ale nie zdawała sobie spra-
Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/367
Ta strona została przepisana.