Próbuję zdać sobie sprawę z tego uczucia, którego wszystkie szczere objawy mają w sobie jakieś piękno.
Istnieją cztery odmiany miłości:
1. Miłość sercem, miłość namiętna[1], owa miłość Zakonnicy Portugalskiej, Heloizy do Abelarda, miłość kapitana Vesel, żandarma z Cento[2].
2. Miłostka, ta która kwitła w Paryżu około r. 1760, a którą spotykamy w pamiętnikach i powieściach z owej epoki: Crébillon, Lauzun, Duclos, Marmontel, Chamfort, pani d’Epinay etc.
Jestto niby obraz, w którym wszystko, nawet cienie, powinno być różowe; gdzie nie powinno być nic niemiłego, pod żadnym pozorem, pod grozą uchybienia zwyczajom, dobremu tonowi, subtelności etc. Człowiek dystyngowany wie zgóry, jak się ma zachować i co go czeka w kolejnych fazach tej miłości; wolny od namiętności i jej niespodzianek, zwykle rozwija więcej subtelności niż prawdziwego uczucia, jest bowiem zawsze bardzo inteligentny. Jestto ładna i chłodna miniatura w porównaniu z obrazem Carraccich. Gdy namiętność burzy wszystkie nasze interesy, miłostka zawsze umie się do nich dostroić. Prawda iż, jeśli odjąć tej miernej miłości próżność,
- ↑ Dla terminów, których tu używa Stendhal, niełatwo jest znaleźć równie zwięzłe odpowiedniki polskie, któreby je dobrze zastępowały w każdej okoliczności. Terminy francuskie tego podziału brzmią: L’amour-passion, l’amour goût, l’amour physique, l’amour de vanité.
- ↑ Przyjaciele pana Beyle pytali go nieraz, kto to byli ów kapitan i ów żandarm; odpowiadał, że już zapomniał. (Przypisek wydawcy).