nim Ernestyna ujrzała bukiet i bilecik, które kazał zanieść rano;, wziął bukiet, puścił się w las, przywiązał konia i zaczął się przechadzać. Był bardzo wzburzony; przyszło mu na myśl zaszyć się w zarośla na wzgórza o sto kroków od jeziora. Z tego schronienia, kryjącego go wszystkim oczom, mógł, dzięki polance w lasku, widzieć wielki dąb i jezioro.
Jakież było jego szczęście, kiedy wkrótce łódka pomknęła po przejrzystej wodzie, lekko kołysanej wiatrem! Ta chwila była rozstrzygająca: obraz jeziora i obraz Ernestyny, która wydała mu się tak piękna w kościele, wyrył się głęboko w jego sercu. Od tej chwili, Ernestyna zyskała w jego oczach coś, co ją różniło od wszystkich kobiet; brakło mu jedynie nadziei, aby ją pokochał do szaleństwa. Ujrzał, jak zbliża się skwapliwie do drzewa; ujrzał jej smutek, że nie znalazła bukietu. Ta chwila była tak rozkoszna i żywa, że, kiedy Ernestyna oddaliła się pędem, Filip sądził że się omylił widząc ból w jej rysach, kiedy nie znalazła bukietu w dziupli. — Ale, odpowiadało stronnictwo nadziei, nie wydawała się smutna w kościele: przeciwnie, jaśniała świeżością, młodością, urodą i była nieco zmięszana; życie lśniło się w jej oczach.
Kiedy Filip Astézan nie mógł dojrzeć Ernestyny, która przybiła do brzegu koło alei jaworowej z drugiej strony jeziora, wyszedł ze swego schronienia innym zgoła człowiekiem. Wracając galopem do zamku pani Dayssin, miał tylko dwie myśli: „Czy była smutna nie znajdując bukietu? Czy smutek ten nie płynie poprostu z zawiedzionej próżności?“ To przypuszczenie, bardziej prawdopodobne, owładnęło wreszcie jego myślą i wróciło mu cały rozsądek trzydziestopięcioletniego mężczyzny. Był bardzo poważny. Zastał u pani Dayssin liczne towarzystwo; w ciągu wieczora ona sama zaczęła żartować z jego powagi i jego pretensyj. „Nie może już, powiadała, przejść koło lustra aby w nie nie spojrzeć. Brzydzę się, mówiła pani Dayssin, tym nałogiem naszej młodzieży. Tego wdzięku dawniej pan nie posiadał; niech go się pan stara pozbyć, albo panu wypłatam tę psotę, że usunę wszystkie zwiercia-
Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/376
Ta strona została przepisana.