pierwszego roku, Felicja szukała przyjemności jedynie w następujących ambicjach:
„Mieć ładniejsze suknie niż wszystkie jej przyjaciółki.
„Wydawać lepsze obiady.
„Odbierać więcej komplementów za grę na fortepianie.
„Uchodzić za inteligentniejszą“.
W dwudziestym pierwszym roku zaczęła się próżność serca.
Wychowała ją matka niewierząca, w otoczeniu filozofów ateuszów. Była w kościele dosłownie raz, na swoim ślubie; a i przed tem się broniła. Od wyjścia zamąż czytała książki wszelakiego rodzaju. Wpadli jej w ręce Rousseau i pani de Stael: to stanowi epokę i dowodzi jak bardzo te książki są niebezpieczne.
Przeczytała zrazu Emila; poczem uznała, że ma prawo z wyżyn swej inteligencji lekceważyć wszystkie swoje znajome. Dodajmy, że nie zrozumiała ani słowa z metafizyki wikarego Sabaudzkiego.
Ale zdania Russa są bardzo wymęczone, subtelne i trudne do spamiętania. Felicja zadowalała się od czasu do czasu jakimś religijnym frazesem, aby sprawić wrażenie w towarzystwie nawskróś niereligijnem, gdzie o te rzeczy troszczono się tyle co o króla Siamu.
Przeczytała Korynnę, i tę książkę przeczytała najdokładniej. Frazesy są tam efektowne i lgną do pamięci. Załadowała ich sobie w głowę sporo. Wieczorem wybierała u siebie w salonie młodych ludzi niezbyt lotnych i prosto z mostu kropiła im poranną lekcję.
Niektórzy łapali się na to, brali ją za kobietę zdolną do wielkich uczuć i nadskakiwali jej.
Rezultat ten osiągała jedynie z najpospolitszymi i najgłupszymi; nie była zbyt pewna, czy inni nie drwią z niej potrosze. Mąż, wciąż poza domem dla interesów, zresztą poczciwy What then (co mi tam!), nie widział tych intelektualnych tokowań lub nie troszczył się o nie.
Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/386
Ta strona została przepisana.