Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/392

Ta strona została przepisana.

dalu, matka znów uderzyła do poczciwego Gustawa, który jeszcze raz zgodził się wrócić.
Widywałem go wówczas bardzo często, pracowaliśmy wspólnie; Weiliberg polubił mnie, byłem mu najbliższy z francuskich znajomych. Spędzaliśmy razem wiele godzin; uczył mnie po szwedzku. Ja zapoznałem go z geometrją opisową i rachunkiem różniczkowym; zapalał się do matematyki i często musiałem dla niego odświeżać swoje zamierzchłe już wspomnienia politechniczne. Brałem następnie skrzypce, on zaś, o wiele pobłażliwszy od pana, trawił często godziny całe na słuchaniu mnie.
Felicja niewoliła mnie, abym u niej przesiadywał bezustanku; wiedziała, że to jest sposób ściągnięcia Weilberga. Pewnego rana, kiedyśmy siedzieli wszyscy troje przy śniadaniu, wpadła na pomysł aby dawać Gustawowi przy mnie dowody miłości, i zaczęła z nim sobie pozwalać na swobody świadczące o najpoufalszej zażyłości. On zrazu nie zrozumiał; w końcu ona zaczęła tak kłaść kropki nad i, że trzeba było zrozumieć; popatrzył na mnie, zaśmiał się i nie ruszając się z miejsca połknął swój kąsek. Felicja poprosiła go, aby coś poprawił w jej tualecie. Odparł szorstko: „Ech, przecież ma pani pokojówkę od tego!“ Szepnęła do mnie: „Widzi pan, jaki on delikatny; byłam pewna, że przy panu nie tknąłby ani szpilki w moim szaliku“.
Mimo to, nie była tak rada, jak mi to chciała wmówić, z powściągliwości swego kochanka. Była to, przypominam sobie, niedziela Wielkanocna. Po śniadaniu, kiedyśmy pili herbatę, Felicja rzekła do służącego: „Pawle, powiedz pokojowej, że jej nie potrzebuję; może iść do kościoła“.
Piliśmy“ herbatę. Służba już się nie kręciła; Felicja przysunęła się do ognia. „Zimno mi“, rzekła. Podała rękę Weilbergowi: „Czy nie mam gorączki? — Daję słowo, nie znam się na tem; ale ma pani Goncelina, który u siebie na wsi kuruje chłopów; musi się znać na gorączce, powie pani“. Zbadałem puls: „Ani śladu, rzekłem. — To dziwne, odparła; jakoś mi niewyraźnie, mam uczucie