że zemdleję. O, o, słabo mi się robi; duszę się, niech mnie pan rozsznuruje, panie Gustawie, niech mnie pan rozsznuruje. Goncelin, proszę pana, niech pan idzie do pokoju męża, poszukać... Czego? — Trociczek; są w sekretarzyku. — Wiem gdzie, odparł Weilberg, idę. Goncelin pomoże pani, wracam w tej chwili“. I wrócił po pięciu minutach.
Uczyniłem sobie tę zabawę aby ją rozsznurować. Pomijając twarz, była wcale niczego, młoda, zgrabna, ciało białe i gładkie. Odsłoniłem jej piersi; byłaby się dała rozebrać do naga. Korzystając potrosze z odsłoniętych okolic, mówiłem: „Serce bije bardzo wolno; niech się pani nie lęka, to nic“. Udawała omdlenie, ale lekkie. Weilberg, który umyślnie długo nie wracał, nadszedł w końcu, postawił trociczkę na kominku i zaczął spokojnie chrupać biszkopty, zapijając herbatą. Felicja, która widziała to wszystko a udawała że nie widzi, nie mogła w końcu wytrzymać. Toteż, kiedy powiedziałem Gustawowi że niema żadnych zaburzeń pulsu ani oddychania, dodał: „To bardzo szczególne, że mimo to omdlała!“ Felicja, doprowadzona do ostateczności, wróciła zwolna do siebie; ubrała się i poprosiła byśmy ją zostawili samą.
Ponieważ uroiła sobie, że korzystnie będzie udawać przed Gustawem omdlenie, sądzę iż, gdyby mi przyszła ochota zaspokoić kaprys (którego nie miałem), byłaby pozwoliła wszystko z sobą zrobić, z tem że później mogłaby uczynić ze mnie skończonego łotra a z siebie nieszczęsną ofiarę. A proszę zauważyć, iż, będąc dotychczas fizycznie uczciwa a zresztą bardzo niewrażliwa na te rozkosze, byłaby z pewnością bardzo niemile odczuła taki gwałt.
Felicja czuła się okrutnie upokorzona dowodem obojętności, jaki Weilberg dał jej wobec mnie; ile że zawsze mówiła mi o nim jako o najnamiętniejszym kochanku. Zachorowała naprawdę z irytacji. Weilberg, po tej śmiesznej komedji, nie chciał się już pokazać. Mimo to, ponieważ Felicja leżała jakiś czas w łóżku i ponieważ wprzód wciąż go widywano w tym domu, zjawił się, aby nie zwracać uwagi swą nieobecnością. Stopniowo wizyty jego stały się
Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/393
Ta strona została przepisana.