Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/40

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ II.
O narodzinach miłości

Oto, co się dzieje w duszy:
1. Podziw.
2. Powiada się sobie: Cóż za rozkosz byłoby całować ją, otrzymywać pocałunki etc.
3. Nadzieja.
Rozbiera się zalety; w takiej chwili kobieta powinnaby się oddać, aby osiągnąć szczyt upojenia zmysłów. Nawet najskromniejszym kobietom oczy płoną w chwili nadziei; namiętność jest tak silna, rozkosz tak żywa, że zdradza się wymownemi znakami.
4. Miłość urodziła się.
Kochać, znaczy znajdować rozkosz w widzeniu, dotykaniu, czuciu wszystkiemi zmysłami, z tak bliska jak tylko można, istoty ukochanej i kochającej wzajem.
5. Zaczyna się pierwsza krystalizacja[1].
Rozkoszujemy się tem, aby stroić w tysiące powabów kobietę której miłości jesteśmy pewni; rozbieramy swoje szczęście z niesłychaną lubością. Poprostu wyolbrzymiamy sobie wspaniały dar, który spadł nam z nieba, którego nie znamy a którego posiadania jesteśmy pewni.
Pozwólcie pracować głowie zakochanego dwadzieścia cztery godzin, a oto co znajdziecie:

W kopalni soli w Salcburgu wrzuca się w czeluść szybu gałąź odartą z liści; w parę miesięcy później wydobywa się ją okrytą lśniącemi kryształkami; najdrobniejsze gałązki, nie większe od łapki sikory, przybrane są mnóstwem ruchomych i lśniących djamentów; nie można poznać pierwotnej gałęzi.

  1. Dla bliższego objaśnienia tego wyrazu patrz Gałąź salchurska (niewydany fragment na końcu tomu).