szybko zdołały ją przesłonić. Została z brzydoty jedynie nazwa, a nawet nie, gdyż słyszano, jak entuzjastki Lekaina wykrzykiwały: „Jakiż on piękny!“
Przypomnijmy sobie, że piękność jest wyrazem charakteru, lub, inaczej mówiąc, moralnych przyzwyczajeń, i że jest tem samem wolna od wszelkiej namiętności. Otóż nam właśnie trzeba namiętności; piękność może nam dostarczyć jedynie prawdopodobieństw co do jakiejś kobiety i to jeszcze prawdopodobieństw tego czem ona jest na zimno; spojrzenia zaś twej lubej, zeszpeconej ospą, są uroczą rzeczywistością, która niweczy wszystkie prawdopodobieństwa.
Kobiety inteligentne i czułe, ale delikatne i nieśmiałe, które, nazajutrz po jakimś balu, tysiąc razy przechodzą trwożliwie w myśli co mogły powiedzieć lub zdradzić mimowoli, takie kobiety, powiadam, oswajają się łatwo z brzydotą mężczyzny i brak ten nie stanowi dla nich niemal przeszkody.
Mocą tej samej zasady jesteśmy prawie obojętni na stopień piękności ubóstwianej kobiety, która nęka nas srogością. Niema tu już prawie zupełnie krystalizacji piękności; kiedy zaś przyjaciel, chcąc cię uleczyć, powie ci, że ona nie jest ładna, zgadzasz się z nim niemal, a on myśli że osiągnął bardzo wiele.
Przyjaciel mój, dzielny kapitan Trab, opisywał mi dziś wieczór uczucia, jakich swego czasu doznawał na widok Mirabeau.
Nikt, patrząc na tego wielkiego człowieka, nie doświadczał wzrokowo przykrych uczuć, nie znajdował go brzydkim. Porwani jego piorunowym głosem, wszyscy zwracali uwagę — znajdowali przyjemność w tem aby zwracać uwagę — jedynie na to, co było pięknego w jego twarzy. Ponieważ nie było u niego prawie wcale