Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/108

Ta strona została skorygowana.

Czyś widział kiedy, łaskawy czytelniku, jedwabnika, który najadł się do syta liścia morwy? Porównanie nie jest wytworne, ale jest tak trafne! To brzydkie zwierzę nie chce już jeść, musi wdrapać się wyżej i robić swoje jedwabne więzienie.
Takiem zwierzęciem jest zwierzę zwane pisarzem. Dla kogoś, kto zakosztował przejmującego rzemiosła pisania, czytać jest już tylko drugorzędną przyjemnością. Ileż razy myślałem, że jest druga; spojrzałem na zegar: było wpół do siódmej. Oto moje jedyne usprawiedliwienie, że zaczerniłem tyle papieru.
W miarę jak mi wracało zdrowie moralne, w lecie 1822, myślałem o tem, aby wydrukować książkę O miłości, którą napisałem ołówkiem w Medjolanie, przechadzając się i myśląc o Metyldzie.
Zamierzałem przerobić ją w Paryżu, bardzo tego potrzebuje. Ale zagłębiać się w te rzeczy zanadto osmucało mnie. Toby było dotykać szorstko rany ledwie zabliźnionej. Przepisałem atramentem to co było jeszcze ołówkiem.
Mój przyjaciel Edwards znalazł mi księgarza (pana Mongie), który nie dał mi nic za mój rękopis i przyrzekł mi połowę zysku, jeżeli będzie jaki.
Dziś, kiedy przypadek dał mi galony, dostaję listy od księgarzy, których nie znam (czerwiec 1832, od pana Thievoz, zdaje mi się), którzy ofiarują się płacić gotówką moje rękopisy. Nie domyślałem się całego mechanizmu kuchni literackiej. Okropność, obrzydziłoby mi to pisanie. Intrygi pana Hugo (patrz Gazetę trybunalską z 1831, zdaje mi się, jego proces z księgarnią Bossan czy Placan), manewry pana de Chateaubriand, krzątaniny Berangera, ale te są usprawiedliwione. Tego wielkiego poetę usunęli Burboni z jego posadki na 1800 franków w ministerjum spraw wewnętrznych.
Głupota Burbonów ukazuje się tu w pełnem świetle. Gdyby nie byli nikczemnie usunęli biednego urzędnika za piosenkę raczej wesołą niż złośliwą, ten wielki poeta nie byłby zmężnił swego talentu i nie stałby się jedną z najpotężniejszych dźwigni, która usu-