Nie wiem, co mnie zawiodło do pana de l’Etang. Zażądał ode mnie, zdaje mi się, egzemplarza Historji malarstwa we Włoszech, pod pozorem że chce napisać recenzję w Lyceum, jednym z owych przelotnych dzienniczków, jakie stworzył w Paryżu sukces Edinbourgh Rewiew. Chciał mnie poznać.
W Anglji, arystokracja gardzi literaturą. W Paryżu, jest ona rzeczą zbyt ważną. Niepodobieństwem jest dla Francuzów mieszkających w Paryżu mówić prawdę o dziełach innych Francuzów mieszkających w Paryżu.
Zrobiłem sobie jakiś dziesiątek śmiertelnych wrogów przez to, że powiedziałem redaktorom Globu, w formie rady i mówiąc z nimi wprost, że Glob ma ton zbyt purytański i że zanadto może brak mu lekkości i dowcipu.
Dziennik literacki, sumienny jak była Edinbourgh Rewiew, możliwy jest jedynie o tyle, o ile będzie drukowany w Genewie i wydawany tamże przez przedsiębiorcę zdolnego do sekretu. Naczelny redaktor jeździłby co rok do Paryża i otrzymywałby w Genewie artykuły do każdomiesięcznego numeru. Wybierałby, płaciłby dobrze (200 fr. za arkusz druku), i nie wymieniałby nigdy swoich współpracowników.
Zaprowadzono mnie tedy do pana de l’Etang, w niedzielę o drugiej. Trzeba było przebyć dziewięćdziesiątpięć schodów, ponieważ Akademja jego mieściła się na szóstem piętrze domu, który należał do niego i do jego sióstr, przy ulicy Gaillon. Z okienek
Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/116
Ta strona została skorygowana.
XI