Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/117

Ta strona została skorygowana.

jego widać było jedynie las kominów z okopconego tynku. Jest to dla mnie jeden z najbrzydszych widoków; ale cztery małe pokoiki, które zajmował pan de l’Etang, pełne były sztychów oraz innych zajmujących dzieł sztuki.
Miał wspaniały portret kardynała de Richelieu, na który spoglądałem często. Obok widniała duża, ciężka, tępa twarz Racine’a. Prawdopodobnie zanim tak utył, ten wielki poeta doznawał uczuć, których wspomnienie nieodzowne jest do napisania Andromaki i Fedry.
Zastałem u pana de l’Etang, przy lichym ogniu — było to zdaje mi się, w lutym 1822 r. — osiem czy dziesięć osób, które mówiły o wszystkiem. Uderzył mnie ich zdrowy rozum, ich dowcip, a zwłaszcza delikatny takt pana domu, który, mimo iż nieznacznie, kierował dyskusją w ten sposób, aby nigdy nie mówiło trzech naraz, ani też aby nie nastawały żałosne chwile milczenia.
Nie umiałbym wyrazić dość szacunku dla tego towarzystwa. Nigdy nie spotkałem nic, nie powiem wyższego, ale nic dającego się z niem porównać. Uderzyło mnie to pierwszego dnia, a przez parę lat trwania tego salonu, dwadzieścia razy może chwytałem się na tem samem uczuciu podziwu.
Takie towarzystwo możliwe jest jedynie w ojczyźnie Woltera, Moliera, Couriera.
Niemożliwe jest w Anglji, bo u pana de l’Etang żartowanoby sobie z jakiegoś księcia tak jak z każdego innego, i bardziej niż z każdego innego gdyby był śmieszny.
Niemcy nie mogliby wydać takiego salonu; zanadto tam są przyzwyczajeni entuzjazmować się lada głupstwem filozoficznem będącem w modzie. (Anioły pana Ancillon). Zresztą, poza swoim entuzjazmem, Niemcy są za głupie.
Włosi rozprawialiby, każdy gadałby przez dwadzieścia minut i stałby się śmiertelnym wrogiem swego antagonisty. Za trzeciem zebraniem, posypałyby się satyryczne sonety jednych na drugich.
Bo dyskusja była tam ostra i szczera o wszystkiem i ze wszyst-