Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/29

Ta strona została skorygowana.

Źle zrobiłem, że się nie zbliżyłem z ową kochanką pana d’Ambray; szaleństwo moje byłoby dla mnie rekomendacją w jej oczach. Uważała mnie zresztą za kochanka lub jednego z kochanków pani Doligny. Byłbym znalazł lekarstwo na moje cierpienia, ale byłem ślepy.
Jednego dnia, wychodząc z Izby Parów, spotkałem kuzyna mego, barona Marcjala Daru. Upierał się przy swoim tytule: pozatem najlepszy człowiek w świecie, mój dobroczyńca, mistrz który mi udzielił, w Medjolanie w 1800, i w Brunszwiku w 1807, tej odrobiny sztuki jaką posiadałem w postępowaniu z kobietami. Miał ich dwadzieścia dwie w swojem życiu, i to bardzo ładne, zawsze to co było najlepszego pod ręką. Spaliłem portrety, włosy, listy, etc.
— Jakto! jesteś w Paryżu, odkąd?
— Od trzech dni.
— Przyjdź jutro, brat się ucieszy.
Jaka była moja odpowiedź na to przywitanie tak życzliwe, tak przyjacielskie? Odwiedziłem tych zacnych krewnych ledwie w sześć czy ośm lat później. I wstyd, iż nie pokazałem się u moich dobroczyńców, sprawił, że nie byłem tam ani dziesięciu razy do ich przedwczesnej śmierci. Około 1829, umarł kochany Marcjal Daru, ociężały już i stępiały wskutek nadużycia afrodyzjaków, o które parę razy miałem z nim sceny. W kilka miesięcy później, siedząc w kawiarni, zdrętwiałem widząc w dzienniku wiadomość o śmierci hrabiego Daru. Wskoczyłem w kabrjolet ze łzami w oczach i popędziłem pod numer 81 ulicy de Grenelle. Zastałem tam lokaja który płakał i sam płakałem rzewnemi łzami. Czułem się bardzo niewdzięczny; dopełniłem miary niewdzięczności, wyjeżdżając tegoż wieczora do Włoch, o ile mi się zdaje; przyśpieszyłem swój wyjazd; byłbym umarł z boleści, gdybym wszedł do tego domu. W tem także było trochę tego szaleństwa, które mnie czyniło tak pociesznym w 1821.
Młody Doligny bronił również jednego z tych nieszczęśliwych dudków, którzy chcieli konspirować. Z miejsca, które zajmował ja-