ten człowiek tak wesoły i jego heroiczna córka, baronowa Lacuée, jeszcze mi tego nie przebaczyli.
Dziś cenię Paryż. Przyznaję, że co do odwagi należy go postawić na pierwszem miejscu, tak jak dla jego kuchni, dla dowcipu. Ale nie ciągnie mnie, mimo tego wszystkiego. Zdaje mi się, że jest zawsze jakaś komedja w jego zaletach. Młodzi ludzie urodzeni w Paryżu, z ojców prowincjałów, tęgich chwatów, którzy dobili się majątku, wydają mi się wymoczkami, uważają jedynie na swój strój, na wykwint szarego kapelusza, na węzeł krawata, jak pp. Féburier, Viollet-le-Duc, etc. Nie pojmuję człowieka bez odrobiny męskiej energji, hartu i głębokości myśli, etc. Wszystko rzeczy równie rzadkie w Paryżu, jak obejście grubijańskie a nawet twarde.
Ale trzeba kończyć ten rozdział. Aby starać się nie kłamać i nie ukrywać swoich błędów, postanowiłem pisać te wspomnienia po dwadzieścia stronic dziennie, jak list. Po moim odjeździe do wieczności, wydrukują to z oryginału. Może w ten sposób dojdę do szczerości, ale też muszę błagać czytelnika (może urodzonego dziś rano w sąsiednim domu), aby mi przebaczył to straszliwe gadulstwo.
Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/40
Ta strona została skorygowana.