Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/54

Ta strona została skorygowana.

Zmieniam trochę rysy, aby jej nie poznano. Gdybym miał ten rozum, aby jej dać do zrozumienia że ją kocham, byłaby prawdopodobnie bardzo rada. Faktem jest, że nie kochałem jej na tyle, aby zapomnieć że nie jestem piękny. Ona zapomniała o tem. Kiedy raz wyjeżdżałem z Paryża, powiedziała mi u siebie w salonie: „Mam panu słówko do powiedzenia“, i w kurytarzu, wiodącym do przedpokoju, gdzie na szczęście nie było nikogo, pocałowała mnie w usta, co jej oddałem z zapałem. Wyjechałem nazajutrz i wszystko skończyło się na tem.
Ale nim przyszło do tego, uradzaliśmy z sobą kilka lat, jak mówią w Szampanji. Opowiadała mi wiernie, na moją prośbę, wszystko co mówiono o mnie złego.
Robiła to w uroczy sposób zdawało się że ani nie zgadza się ani nie przeczy. Mieć takiego ministra policji, to najmilsza rzecz w miłostkach paryskich, poza tem tak nudnych.
Nie ma nikt pojęcia o okropnościach, jakich się człowiek dowiaduje. Jednego dnia, powiedziała mi:
— Pan M..., szpieg, powiedział u pana de Tracy: „Oho, pan Beyle ma nowe ubranie, znać że Pasta miała benefis“.
Bzdurstwo to przyjęto z uznaniem: pan de Tracy nie przebaczył mi publicznego (mimo że niewinnego) stosunku z tą słynną aktorką.
Zabawne jest że Celina, która mi powtarzała odezwanie szpiega, była może sama zazdrosna o moje przesiadywanie u Pasty.
O którejkolwiek porze skończył się mój wieczór gdzieindziej, szedłem do pani Pasta na ulicę Richelieu, naprzeciwko bibljoteki. Mieszkałem o sto kroków, pod numerem 47. Znudzony mruczeniem odźwiernego, bardzo niezadowolonego że musi otwierać często o trzeciej rano, zamieszkałem w końcu w tym samym hotelu co Pasta. W dwa tygodnie potem, akcje moje spadły o 70% w salonie pani de Tracy. Popełniłem wielki błąd, że się nie poradziłem swojej przyjaciółki, pani de Tracy. Postępowanie moje w owej epoce było szeregiem kaprysów. Gdybym nawet był margrabią,