i Szekspira. W Medjolanie, w 1820, miałem ochotę wyryć to na swoim grobie. Myślałem co dnia o tym napisie, przeświadczony że nie będę miał spokoju aż w grobie. Wyobrażałem sobie tabliczkę marmurową w kształcie karty do gry.
Nie dodawać żadnego szpetnego znaku, żadnej płaskiej ozdoby, kazać wyryć ten napis wersalikami. Nienawidzę Grenobli, przybyłem do Medjolanu w maju 1800, kocham to miasto. Tam znalazłem największe rozkosze i największe cierpienia, tam zwłaszcza — co tworzy ojczyznę — znalazłem pierwsze rozkosze. Tam pragnę spędzić starość i umrzeć.
Ileż razy, kołysany na samotnej barce falami jeziora Como, powiadałem sobie z upojeniem:
Hic captabis frigus opacum!
Jeśli zostawię fundusz na sporządzenie tej tabliczki, proszę aby ją pomieszczono na cmentarzu Andilly, koło Montmorency, wystawioną na Wschód. Ale zwłaszcza chcę nie mieć innego pomnika, nic paryskiego, żadnego konceptu, niecierpię tego rodzaju. Niecierpiałem go jeszcze więcej w 1821. Dowcip francuski, w paryskich teatrach doprowadzał mnie niemal do tego, że chciałem krzyczeć głośno: Kanalje!... Kanalje!... Kanalje!... Wychodziłem po pierwszym akcie. Kiedy muzyka francuska łączyła się z francuskim dowcipem, wstręt dochodził do tego, że stroiłem grymasy i robiłem z siebie widowisko. Pani de Longueville dała mi raz