Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/66

Ta strona została skorygowana.

Jednakże mur Montreuil oraz fajansowe nakrycie do śniadania przypomniały mi zupełnie Anglję.
Podróżowaliśmy z niejakim p. Smidt, ex-sekretarzem najplugawszego intryganta, radcy Stanu Fréville, którego poznałem u pani Nardot. Ten biedny Smidt, zrazu dość uczciwy, został w końcu szpiegiem politycznym. Pan Decazes posyłał go na kongresy, do wód w Akwizgranie. Wciąż intrygując, i w końcu, zdaje mi się, kradnąc, zmieniając pryncypała co pół roku, jednego dnia Smidt spotkał mnie i powiedział mi że się żeni, z rozsądku nie z miłości, z córką marszałka Oudinot, księcia Reggio, który miał coprawda cały pułk córek i prosił o jałmużnę Ludwika XV co pół roku.
— Żeń się jeszcze dzisiaj, drogi przyjacielu, rzekłem zdziwiony.
W dwa tygodnie później, dowiedziałem się, że książę Decazes zasłyszawszy, nieszczęściem, o gratce biednego Smidta, czuł się w obowiązku napisać słówko do teścia. Ale Smidt był niezgorszy człowiek i dość dobry kompan.
W Calais zrobiłem wielkie głupstwo. Gadałem przy stole jak człowiek, który nie mówił od roku. Byłem bardzo wesoły. Prawie że się upiłem angielskiem piwem. Jakiś oberwus, kapitan angielski małego stateczku, coś mi się tam wtrącał, odpowiedziałem mu wesoło i dobrodusznie. W nocy miałem okropną niestrawność, pierwszą w życiu. W kilka dni później, Edwards powiedział mi, oględnie (rzecz bardzo u niego rzadka), że powinienem był odpowiedzieć kapitanowi ostro a nie na wesoło.
Ten straszliwy błąd popełniłem już raz w 1813 w Dreźnie, wobec niejakiego M., który później zwarjował. Nie jestem tchórzem, coś podobnego nie zdarzyłoby mi się już dzisiaj. Ale za młodu, kiedy wpadłem w szał opowiadania, byłem jak nieprzytomny, cały przejęty pięknością obrazów, które starałem się oddać. Ostrzeżenie Edwardsa było dla mnie niby pianie koguta dla świętego Piotra. Dwa dni szukaliśmy angielskiego kapitana po wszyst-