ści, jeżeli nie jest zapóźno, albo po swoich amantów, jeżeli rzeczy dzieją się tu tak jak we Francji.
Prawdy te nie wywarły na mnie żadnego wrażenia. Nędza dziewcząt, te małe mebelki, czyściutkie i bardzo stare, wzruszyły mnie. Nie skończyliśmy jeszcze herbaty, kiedy już byłem z niemi tak, że mogłem im zwierzyć w lichej angielszczyźnie naszą obawę, iż możemy być zamordowani. Bardzo je to stropiło.
— Ależ, dodałem, nie posądzam was o to, a dowód że wam to opowiadam.
Odprawiliśmy naszego lokaja. Wówczas uczułem się jak z serdecznemi przyjaciółmi, którychbym ujrzał po rocznej podróży.
Żadne drzwi się nie domykały, nowy przedmiot podejrzeń, kiedyśmy się poszli położyć. Ale na co zdałyby się drzwi i dobre zamki? Wszędzie uderzeniem pięści możnaby rozwalić cienkie przepierzenia. Wszystko było słychać w tym domu. Barot, który poszedł na drugie piętro w pokoju nade mną, krzyknął:
— Gdyby cię mordowali, wołaj na mnie!
Chciałem zostawić światło; wstydliwość mojej nowej przyjaciółki, poza tem uległej i poczciwej, nie chciała na to zezwolić. Miała odruch wyraźnego strachu, kiedy ujrzała, że układam pistolety i sztylet na nocnym stoliku przy łóżku naprzeciw drzwi. Była zachwycająca, mała, dobrze zbudowana, blada.
Nikt nas nie zamordował. Nazajutrz skwitowaliśmy z herbaty, posłaliśmy służącego po Luasinge’a, polecając mu aby przybył z zimnem mięsiwem i winem. Zjawił się rychło, niosąc wyborne śniadanie i bardzo zdumiony naszym entuzjazmem.
Siostry posłały po jedną z przyjaciółek. Zostawiliśmy im wino i zimne mięso, którego uroda widocznie zdumiała te biedne dziewczęta.
Myślały, że sobie z nich żartujemy, kiedy powiedzieliśmy że wrócimy. Miss..., moja partnerka, rzekła mi na stronie: