Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/86

Ta strona została skorygowana.

zyki. W szesnastym, uczyłem się kolejno grać na skrzypcach, śpiewać i grać na klarnecie. Jedynie w tej ostatniej sztuce doszedłem do tego, aby wydawać dźwięki, które mi sprawiały przyjemność. Mój nauczyciel, piękny i okazały Niemiec, nazwiskiem Hermann, kazał mi grywać czułe arje. Kto wie? może on znał Mozarta? Było to w 1797, Mozart właśnie umarł.
Ale wówczas nie znałem tego wielkiego imienia. Porwała mnie namiętność do matematyki; dwa lata myślałem tylko o tem. Wyjechałem do Paryża, gdzie przybyłem nazajutrz po 18 brumaire (10 listopada 99).
Później, kiedy chciałem uczyć się muzyki, uznałem że jest zapóźno po tej oznace: namiętność moja malała w miarę jak zyskiwałem nieco wiedzy. Dźwięki, które wydawałem, budziły we mnie wstręt w przeciwieństwie do tylu czwartorzędnych wykonawców, którzy swoją odrobinę talentu — miłego zresztą wieczorem na wsi — zawdzięczają jedynie wytrwałości, z jaką co rano rozdzierają uszy samym sobie. Ale oni ich sobie nie rozdzierają, bo... Ta filozofja nie skończyłaby się nigdy.
Słowem, uwielbiałem muzykę, z największą dla siebie rozkoszą, od 1806 do 1810, w Niemczech. Od 1814 do 1821, we Włoszech. We Włoszech mogłem rozprawiać o muzyce ze starym Mauyerem, z młodym Paccinim, z kompozytorami. Wykonawcy, margrabia Caraffa, Viscontini z Medjolanu, uważali przeciwnie, że ja nie mam zdrowych klepek. To tak, jakgdybym dziś mówił o polityce z podprefektem.
Jednem ze zdumień hrabiego Daru, prawdziwego literata od stóp do głów, godnego idjotyzmu Akademji Napisów z 1828, było to, że ja mogę napisać stronicę, która sprawi komukolwiek przyjemność. Jednego dnia, kupił od Delaunay’a, który mi to opowiadał, małe dziełko mego pióra, które, z przyczyny wyczerpania edycji, sprzedawano po czterdzieści franków. Zdumienie jego było takie, że można było umrzeć ze śmiechu, powiadał księgarz.