— Jakto, czterdzieści franków!
— Tak, panie hrabio, i to przez protekcję, i zrobi pan wielką przyjemność księgarzowi, nie biorąc książki po tej cenie.
— Czy to możliwe! powiadał Akademik podnosząc oczy do nieba; ten smarkacz! ciemny jak tabaka w rogu!
Był najzupełniej szczery. Ludzie z antypodów, patrząc na księżyc wówczas kiedy jest dla nas tylko małym rogalikiem, powiadają sobie: „Co za cudowne światło, to prawie pełnia!“ Hrabia Daru, członek Akademji francuskiej, członek czynny Akademji nauk, etc., etc., i ja patrzyliśmy na serce człowieka, na przyrodę, etc., z przeciwnych stron.
Jednem ze zdumień Michevaux, którego ładny pokoik sąsiadował z moim na drugiem piętrze hotelu des Lillois, było to że mogli istnieć ludzie, którzy słuchali mnie, kiedy mówiłem o muzyce. Ochłonął ze zdumienia dopiero wtedy, kiedy się dowiedział, że to ja napisałem książkę o Haydnie. Chwalił dosyć tę książkę — zbyt metafizyczną, powiadał; ale to że ja mogłem ją napisać, że ja byłem jej autorem, ja, niezdolny wziąć zmniejszonej septymy na fortepianie, na to otwierał szeroko oczy. A były te oczy bardzo ładne, kiedy w nich było przypadkiem nieco wyrazu.
Owo zdumienie, które opisałem może zbyt obszernie, znajdowałem w większym lub mniejszym stopniu u wszystkich, z którymi rozmawiałem aż do epoki (1827), w której zacząłem być dowcipny.
Jestem jak uczciwa kobieta, która została ulicznicą: muszę pokonywać co chwila ów wstyd uczciwego człowieka, który ma wstręt do mówienia o sobie. Mimo to, ta książka wypełniona jest nie czem innem. Nie przewidywałem tej okoliczności; może sprawi ona, że wszystkiego trzeba mi będzie poniechać. Nie przewidywałem innej trudności, prócz odwagi powiedzenia prawdy o wszystkiem. To najmniejsza rzecz.
Brak mi trochę szczegółów co do tych odległych epok; stanę
Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/87
Ta strona została skorygowana.